piątek, grudnia 09, 2016

Świąteczne chainmaille

No i wszystko jasne. Zacznę od banerka:


Kiedy zadawałam ten temat miałam tysiące pomysłów. Ale jak to zwykle w takich przypadkach bywa życie pokazało mi gest Kozakiewicza. Nagle okazało się, że do końca lekcji został już tylko tydzień, a ja jeszcze nawet nie wyciągnęłam ogniwek z pudełka. Uznałam, że zgłaszanie "np" byłoby jednak bardzo nie na miejscu, więc odłożyłam na jeden dzień szydełko i złapałam za szczypce. Oczywiście większości pierwotnych pomysłów nie uda mi się zrealizować, ale coś tam zrobiłam. Z założenia pierwsza miała być szyszunia, tym bardziej, że to właśnie ona natchnęła mnie do takiego tematu lekcji. Miałam nawet zgłosić ją na listopadowe "Dębowiaczki" u Danutki, ale okazało się, że ogniwek, które sobie umyśliłam mam kompletną reszteczkę i starczyło tylko na jedną jedyną małą szyszunię. Co prawda wyszła za pierwszym podejściem tak jak chciałam, ale jedna to trochę mało, tym bardziej po tym co pokazał Hubert. Dlatego szyszunia jest, ale czeka na lepsze czasy, obiecuję, że kiedyś ją pokażę.
Było też kilka innych eksperymentów - bardziej lub mniej udanych, ale nie mam kiedy rozłożyć się z całym majdanem fotograficznym, więc tak na szybko wyszłam na taras i cyknęłam kilka fotek zanim mi ręce nie zamarzły - tylko jednym kolczykom. Reszta będzie później. Kiedy? Nie wiem.

Postanowiłam temat potraktować z przymrużeniem oka i wyplotłam takie kolczyki - choinki:


Zrobiłam je splotem japońskim 12 in 2.


Jakiś czas temu wynalazłam w jednym z polskich sklepów kilka kolorów aluminiowych ogniwek. Kto ma moja listę sklepów, to się pewnie domyśli który to sklep. Cena mocno odstraszała, więc długo się na nie czaiłam. W końcu jednak postanowiłam spróbować. Myślałam, że będą to takie ogniwka, jak te "amerykańskie", których zapasy w zastraszającym tempie mi się kurczą. Jednak rzeczywistość zweryfikowała moje nadzieje dość brutalnie. Okazało się, że wycięte są bardzo niestarannie (co widać na zbliżeniach) z tak miękkiego drutu, że można je zaginać w palcach. Pamiętacie, jak cieszyłam się, że odkryłam kolorowe druty do alu deco (tutaj) i jak ze smutkiem stwierdziłam, że do ogniwek to one jednak się nie nadają bo są za miękkie (tutaj)? No to właśnie z takiego drutu są te ogniwka. Przeleżały sobie u mnie trochę, bo biżuterii przecież z takich nie zrobię. Na szczęście mam kolory: zielony, czerwony i czarny, czyli na ozdoby świąteczne jak znalazł. Z tych właśnie ogniwek (głównie zielonych) jest kanwa choinki.


Ich parametry to: WD = 1 mm; OD = 7,25 mm; AR = 5,25. Połączyłam je małymi amerykańskimi ogniwkami (WD = 0,8 mm; ID = 2,8 mm; AR = 3,5) w kolorach czerwonym i złotym. Ułożyłam je tak, aby złoty układał się na kształt łańcucha, nie wiem, czy jest to widoczne. Pień jest czarny. Na czubku umieściłam jeszcze hematytową gwiazdkę i całość zawiesiłam na angielskich pozłacanych biglach.


Choinki są dość wiotkie, ale w zwisie sprawują się całkiem dobrze i nie odwijają się zbytnio.


Jeszcze tylko wymiary. Długość samej choinki bez czubka to prawie 3,5 cm; z gwiazdą to już 5 cm; a z biglem to ponad 7 cm. W najszerszym miejscu ma 3 cm szerokości.
Waga jednego kolczyka to niewiele ponad 2 g.


Na dziś to tyle. Wiem, zdjęć niewiele i w dodatku kiepskiej jakości. Ale muszą wystarczyć. Pozostałe ozdoby pokażę na pewno, ale nie wiem czy zdążę przez 15-tym, żeby je żabce rzucić na pożarcie. Szyszunia otrzyma towarzystwo jak tylko uda mi się zdobyć odpowiednie ogniwka, choć nie wiem jak to z tym będzie, bo moje ulubione źródełko wyschło :( W razie czego pozostaje drut i piłka ;)

10 komentarzy:

  1. jeju jakie fajne ! Skąd bierzesz takie kolorowe kółeczka? Ja kilka kupiłam aluminiowe ale są jednej wielkości i takie se :/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. aa dotyczatałam, chyba się pokuszę, sprzęt do cięcia mam więc powinnam dać radę :)

      Usuń
    2. Te malutkie są z USA. Najlepsze jakie kiedykolwiek miałam w rękach, niestety w Polsce nie do dostania. Te większe są mocno takie sobie - bardzo miękkie, na nic trwałego się nie nadają. Kupiłam je w Polsce, a zrobione są z drutu do "Alu deco", można spróbować zrobić samodzielnie, ale tnie się go paskudnie (próbowałam).

      Usuń
  2. Dzięki.
    Niektóre ogniwka (szczególnie te sprzedawane w stanie mocno rozwartym) rzeczywiście mają tendencję do wichrowania się, myślę, że to bierze się właśnie ze sposobu ich otwierania. W drugiej części poradnika pokazuję na filmiku jak łatwo takie zwichrowane ogniwka naprostować.

    OdpowiedzUsuń
  3. a ja wczoraj dostałam weny, bo mój drugi pierwotny pomysł chyba się nie zdąży zrobić. Ale plotę , plotę i będą łączone techniki :) zdążę na żabkę na pewno :) Tylko dlaczego jak mam wenę to muszę chodzić do pracy??? ;) Choinki świetne, zastanawiałam się czy są sztywne :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Jakie fajne te choineczki, takie optymistyczne, że aż się weselej robi od patrzenia - chyba czuć magię świąt :) Ciekawa jestem pozostałych prac, a przede wszystkim szyszki (szyszek) :-)
    My w sumie też mamy jeszcze trochę rzeczy do pokazania, ale mam wrażenie, że ktoś mi złośliwie czas kradnie, przecież dopiero był listopad... chociaż też pewności nie mam, bo tak szybko przeleciał :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ale cudaśne Kolczyki!!!!Powiem CI szczerze, że te kółeczka są super !!!Uwielbiam Twoją biżuterię:) Buziaczki :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Lubię taką świąteczną, nietypową biżuterię, więc te choinki są bardzo w moim guście ;) Wyglądają świetnie i żadnych ogniwkowych problemów nie widzę!

    OdpowiedzUsuń
  7. Miło mi, że spodobały się Wam te choineczki. Dziękuję :)

    OdpowiedzUsuń

Copyright © Z kociołka czarownicy , Blogger