piątek, marca 10, 2017

Kwiaty we włosach...

Ale tych z pewnością wiatr nie potarga, bo zrobione są z metalu. I bynajmniej nie są to stalowe magnolie, raczej lotosy.
Cóż, znowu skusiłam się na kalendarzowy konkurs Royal Stone. Tym razem tematem inspiracji była Japonia, a tak wygląda moja interpretacja tematu:


Po ogłoszeniu tego tematu miałam tysiące pomysłów. Tym bardziej, że moja córka od kilku lat przeżywa fascynację Japonią, więc jestem jakby trochę na bieżąco. Miałam ochotę zrobić więcej prac, jak tę jedną, ale okazało się, że ta zajęła mi znacznie więcej czasu niżbym chciała i po prostu nie zdążyłam.
Praca jest oczywiście chainmaillowa, a dlaczego właśnie taka i co to właściwie jest? Może po prostu przytoczę tu uzasadnienie, które dołączyłam do zgłoszenia:
Na hasło "Japonia" nasunęło mi się mnóstwo skojarzeń. Wiele z nich mogłabym wykorzystać, jednak nie były to skojarzenia biżuteryjne. Owszem przy tworzeniu współczesnej biżuterii wykorzystuje się wiele tradycyjnych japońskich technik (jak mokume gane, kumuhimo, origami), ale nie są to techniki typowo biżuteryjne. Okazało się, że coś takiego jak tradycyjna japońska biżuteria (w naszym, europejskim rozumieniu tego pojęcia) właściwie nie istnieje. Nie oznacza to wcale, że Japonki i Japończycy nie lubili się stroić. Po prostu ich ozdoby to nie bransoletki, czy pierścionki, a przepiękne kolorowe kimona, wachlarze, parasolki i... fantazyjne, bogato zdobione fryzury. I właśnie te ostatnie stały się moją inspiracją, tym bardziej, że zawsze wszelkie spinki do włosów traktowałam jako pełnoprawną biżuterię. Oryginalne japońskie kanzashi to kwiatowe ozdoby wpinane we włosy za pomocą szpilki lub grzebienia i wykonane z jedwabiu. Moja praca zainspirowana jest formą kanzashi, jednak postanowiłam wykonać ją z materiału bliższego mojemu sercu, a mianowicie z metalu. Do wykonania kwiatów wykorzystałam metalowe łuseczki (z mosiądzu, miedzi i aluminium), które połączyłam przy pomocy ogniwek w formę przypominającą kwiat lotosu. Z grubego mosiężnego drutu uformowałam grzebień, do którego przymocowałam te kwiaty używając tylko i wyłącznie techniki chainmaille. Często spotykane przy kanzashi są również elementy shidare, czyli kaskady płatków imitujące pędy wiśni piłkowanej, zwisające swobodnie na włosach. W moim kanzashi występują one w postaci chainmaillowych spiralek zakończonych łuseczką z kryształkiem. Cała ozdoba wykonana z metalu jest dość ciężka, ale po wpięciu we włosy kompletnie się tego nie czuje i naprawdę nosi się ją dość komfortowo.
No właśnie, zrobiłam kanzashi z metalu. Pomysł może trochę karkołomny, ale naprawdę się sprawdził. Pomimo, że cała ozdoba waży aż 80 g, to we włosach ten ciężar gdzieś znika. Tylko i wyłącznie za pomocą ogniwek udało mi się całość tak połączyć, że grzebień wpięty we włosy trzyma się bardzo stabilnie na swoim miejscu. Był testowany przez ok. pół godziny przez najbardziej wymagającego testera biżuterii, jakim jest moja córka. Na dodatek ona, która zwykłego warkoczyka nie toleruje, stwierdziła, że ten kompletnie jej nie przeszkadza.


Fryzura upięta na szybko, zresztą mistrzem fryzjerskim nie jestem i nigdy nie będę, więc patrzcie proszę tylko na ozdobę.
Kwiaty trzymają się "na sztywno", za to wszystkie elementy wiszące cudnie grzechoczą przy każdym ruchu.
Praca zasługuje na zdecydowanie bardziej szczegółowe omówienie, zwłaszcza w kontekście chainmaillowym, ale dziś ograniczę się tylko do ogólnej prezentacji, tym bardziej, że właśnie został opublikowany konkursowy album na facebookowym profilu sklepu, a ja na razie nie mam zbyt wiele zdjęć. Zapraszam więc do podziwiania prac, a jeśli uznacie, że warto moją "polubić" to będę niezmiernie wdzięczna :)
Jeszcze tylko kilka ujęć:

Boczkiem.

W swobodnym zwisie (dokładnie tak jak we włosach).

Na leżąco. Widoczny grzebień.
A szersze omówienie i więcej bardziej szczegółowych zdjęć wkrótce :)

Szczegóły konstrukcji i powstawania kwiatów znajdziecie w tym poście, a dyndadełek tutaj.

15 komentarzy:

  1. Dziękuję Basiu :) Czyli łuski mnie zdradziły ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudowna praca , gratuluję talentu i pozdrawiam serdecznie <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja też od razu wiedziałam, poznałam po łuskach... i po spiralach :))) Przepiękna praca, a na włosach wygląda naprawdę genialnie, nie da się jej nie zauważyć. Mocno trzymam kciuki, powodzenia :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No tak, za łuskami się nie schowam, ale co ja poradzę, że je tak lubię? Dziękuję Aniu :)

      Usuń
  4. Moja droga nie mogłam inaczej- zagłosowałam, szczęka na podłodze...Wiesz, że to jest piękne?! Normalnie zachwycająca praca!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo Joasiu :) Bardzo mi miło, że tak Ci się podoba :)

      Usuń
  5. Przepiękny grzebień :) bardzo oryginalny materiał - kwiaty i dyndadełka :) jak dla mnie cudeńko :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Piękny grzebień Ci wyszedł :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Bardzo profesjonalnie podeszłaś Agatko do tematu. Ozdoba jest niezwykle oryginalna i śliczna - jestem pod wrażeniem!
    Cieplutko pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń

Copyright © Z kociołka czarownicy , Blogger