Marzec się kończy, a mnie "już" udało się skończyć zieloną pracę do Cyklicznych Kolorków. Prawdę powiedziawszy dojrzewałam do niej od ponad siedmiu lat i pewnie gdyby mnie nie zmobilizował marcowy kolorek, to jeszcze by to potrwało. A tak - udało się! Oto banerek:
Kolor zielony lubię i używam. Ale tak naprawdę to był ulubiony kolor mojej Mamy (mój był niebieski), więc w mojej garderobie zaczął się pojawiać właściwie dopiero, kiedy "poszłam na swoje", ale już się go trochę zdążyło zebrać. W biżuterii też jest obecny. Jeśli chodzi o wystrój wnętrz, to tak się jakoś dziwnie złożyło, że w tym momencie w moim otoczeniu zielone są tylko kwiatki na parapetach i trawa w ogrodzie. Ale za to większość samochodów, których używałam było zielonych (łącznie z aktualnym).
Wracając do Mamy. To po Niej odziedziczyłam zamiłowanie do pięknych kamyków, najlepiej w srebrnej oprawie. Niestety Mama nie doczekała czasów, kiedy zaczęłam robić biżuterię, nie miałam więc okazji zrobić nic dla niej. Jednak kiedy znalazłam w Jej kasetce z biżuterią dwa "gołe" kaboszony malachitu to postanowiłam je oprawić. Oczywiście w srebro. Dla Niej. Te kaboszony to prawdopodobnie Jej ostatnia zdobycz z Giełdy Minerałów na AGH, którą regularnie odwiedzała i zawsze umiała tam coś ciekawego upolować. Podejrzewam, że chciała zrobić z nich kolczyki, ale niestety nie zdążyła. Starałam się, aby oprawa była utrzymana w Jej stylu, co pociągało za sobą konieczność zastosowania klasycznych technik jubilerskich, które - nie ma co się oszukiwać - nie są moją specjalnością. Złapałam jednak za palnik i parę innych narzędzi, a z efektu jestem raczej zadowolona, co ja mówię, jestem z nich dumna:
Mamy nie ma z nami już prawie 8 lat, jak widać trochę dojrzewałam do tej pracy. Jednak miałam straszliwą tremę i panicznie bałam się, że coś zepsuję. Myślałam zrobić je na jakąś rocznicę związaną z Mamą, ale tak się jakoś złożyło, że zamiast tego skończyłam je na moje urodziny. Mimo to one są dla Niej.
Przez te wszystkie lata co jakiś czas wyciągałam kaboszony z woreczka, przypasowywałam do nich pozostałe elementy i ... chowałam z powrotem. W międzyczasie w moje ręce wpadł jeszcze jeden kaboszon o podobnych wymiarach, tylko trochę bardziej "pękaty", który przeznaczyłam na wisiorek:
A razem wyglądają tak:
Jak już wspomniałam w klasycznych technikach nie czuję się najmocniej, dlatego użyłam gotowych kasetek do oprawienia kaboszonów, o takich. Wymagało to lekkiego podszlifowania kamyków, ale nie odważyłam się na samodzielne wykonanie cargi. Do tego przylutowałam listki pozyskane z takiej krawatki do kryształów i takich sztyftów. Jeszcze trochę wywijasów srebrnego drutu i gotowe!
Choć w rzeczywistości wcale nie było to takie proste. Najpierw musiałam ukształtować listki (najpierw wyżarzanie potem wyginanie i tak kilka razy). Lutowanie wszystkiego do kupy zajęło mi kilka dni. Na domiar złego, kiedy już wszystko było gotowe, podczas polerowania odłamałam listki od jednego z kolczyków i musiałam wydłubać kamyk i zaczynać wszystko od nowa. Na szczęście się udało. Muszę jeszcze tylko dokupić odpowiedni łańcuszek.
Ale na razie pomęczę Was jeszcze trochę zdjęciami:
Na czerwonym tle zieleń prezentuje się naprawdę pięknie (zresztą czerwień na zielonym również):
Na szarym dostojnie:
A tu jest naprawdę zielono!
Ach! I byłabym zapomniała! Co pasuje do seledynowego? W wersji spokojnie-eleganckiej to ciemna zieleń (jak na ostatnim zdjęciu = seledynowe tło + ciemnozielony malachit), w wersji luźniejszej - niebieski o odcieniu wpadającym w turkus, a dla odważnych - opcja neonowa z innymi neonowymi kolorami, np:
Na szarym dostojnie:
A tu jest naprawdę zielono!
Ach! I byłabym zapomniała! Co pasuje do seledynowego? W wersji spokojnie-eleganckiej to ciemna zieleń (jak na ostatnim zdjęciu = seledynowe tło + ciemnozielony malachit), w wersji luźniejszej - niebieski o odcieniu wpadającym w turkus, a dla odważnych - opcja neonowa z innymi neonowymi kolorami, np:
PS. Udało mi się jeszcze dziś dokupić łańcuszek - dość długą, solidną żmijkę. Tak więc wygląda całość na ekspozytorze:
A tak ja to widzę - na czarnym sweterku:
Mam nadzieję, że nie za dużo tego srebra jak na wymogi wariantu nr 1.
I na koniec jeszcze, zanim udam się nakarmić Stefana, trochę prywaty. Może Danusia mi wybaczy, zważywszy na okoliczności. Wspomniałam już, że mam dziś urodziny, ale już wczoraj dostałam od rodzinki prezent. Musiałam się pochwalić:
Śliczny, prawda? Prawdziwa trekkingowa damka, solidnie amortyzowana i z przodu i z tyłu. W sam raz dla starszej pani z mocno rozsypanym kręgosłupem. Chyba miotła pójdzie w odstawkę ;-)
A tak ja to widzę - na czarnym sweterku:
Mam nadzieję, że nie za dużo tego srebra jak na wymogi wariantu nr 1.
I na koniec jeszcze, zanim udam się nakarmić Stefana, trochę prywaty. Może Danusia mi wybaczy, zważywszy na okoliczności. Wspomniałam już, że mam dziś urodziny, ale już wczoraj dostałam od rodzinki prezent. Musiałam się pochwalić:
Śliczny, prawda? Prawdziwa trekkingowa damka, solidnie amortyzowana i z przodu i z tyłu. W sam raz dla starszej pani z mocno rozsypanym kręgosłupem. Chyba miotła pójdzie w odstawkę ;-)