Ale raczej nie taki jak się Wam wydaje :)
Nie wiem, czy też tak macie, ale dla mnie największym wyzwaniem jest wymyślenie prezentu dla faceta i w dodatku im bliższy jest mi ten facet, tym trudniej. Tym razem, jak co roku stanęłam przed koniecznością wykombinowania urodzinowego prezentu dla mojego ślubnego. I jak tu wymyślić sensowny prezent dla kogoś, kto: biżuterii nie nosi, kosmetyków nie używa, a bawić się męskimi zabawkami typu bajeranckie narzędzia nie ma czasu. Wybór ewentualnych książek pozostawiam moim dziewczynom - one lepiej potrafią trafić w jego gusta, bo preferują podobne gatunki. Na szczęście doznałam olśnienia. Uszyłam poduszkę. Patchworkową. Ale nie jest ona przeznaczona "pod uszko", tylko pod... no, zupełnie inną część ciała. Zresztą, co ja będę gadać. Tak prezentuje się w miejscu docelowym:
Czas był najwyższy, bo jej poprzedniczka, już nie pierwszej młodości, zdecydowanie domagała się nie tylko prania, ale i liftingu:
Nie będę jej wyrzucać, bo bardzo lubię te róże. Zamierzam dać jej nowe życie. Ale to kiedyś.
Do wykonania nowej poduszki użyłam tkanin z moich bogatych starych zbiorów. Wybrałam zestaw kolorów dość stonowany jak na patchwork, ale w końcu to prezent dla niemłodego już niestety faceta, więc jakoś nie pasowały mi tu jaskrawości. Wzór, który zastosowałam to klasyczny blok o nazwie "single flower basket" czyli tytułowy koszyk kwiatów. Bloki patchworkowe mają czasami dość dziwne nazwy, ale tu akurat można się tego koszyka dość łatwo dopatrzeć.
Pretekstem stał się ten tutorial opublikowany niedawno przez MałgosięP. Wszystkim polecam jej tutoriale, są bardzo przystępnie napisane i nawet początkującym w temacie powinny rozjaśnić w głowach :)
Kiedy zaczynałam swoją przygodę z patchworkami nie było jeszcze internetu, odpowiedniej literatury dostępnej w Polsce również. Jedyne co miałam to kilka niemieckojęzycznych wydań Burdy. Całe szczęście opisy poparte były zdjęciami, więc metodą Sherlocka Holmesa jakoś rozgryzłam z grubsza o co biega. Jednak jak dotąd zawsze każdy jeden element rysowałam na tkaninie osobno i zszywałam potem dokładnie po tych liniach. Wydawało mi się, że inaczej nie będę w stanie zachować wystarczającej precyzji. Ta metoda pochłaniała jednak sporo czasu. Dlatego, pomimo, że jako permanentny samouk, zawsze z dużym dystansem odnoszę się do wszelkich tutoriali, po raz pierwszy w życiu postanowiłam tym razem skorzystać z podpowiedzi i zastosować uproszczoną metodę wykrawania elementów - bez rysowania linii zszycia, jedynie opartą o stałą szerokość zapasów, wyznaczaną podczas zszywania przez specjalną stopkę. No i jeszcze "hurtowe" zszywanie trójkątów - znaczy się po dwa. Wszystko to jest pięknie opisane przez Małgosię, więc nie będę tego powtarzać, a zainteresowanych odsyłam do źródła. Powiem tylko, że metoda ta znacząco skraca czas pierwszego etapu pracy, czyli przygotowania elementów patchworku. A precyzja, o dziwo, nie ucierpiała.
Drugą nowością w moim wydaniu jest pikowanie tła. Dotąd jedynie pikowałam w szwach lub wzdłuż nich. Chodzi za mną pikowanie z wolnej ręki, ale póki co nie mam takich możliwości. Do mojej aktualnej maszyny nie posiadam jeszcze odpowiedniej stopki, poza tym samej maszynie należy się już solidny przegląd i regulacja. Dlatego na razie pozostałam przy pikowaniu po prostych i tło wypełniłam jak widać:
Następnym razem już na pewno spróbuję z wolnej ręki.
Kolejne wyzwanie to wypełnienie, Ponieważ poduszka jest do siedzenia, to ulega znacznie mocniejszemu "sprasowaniu" jak taka pod głowę. Myślałam o piance tapicerskiej, ale występuje ona w tak dużych arkuszach, że mogłabym nie jedną, a 20 poduszek wypełnić. Po zmianie koncepcji zaopatrzyłam się w zwykłą poduszkę ogrodową kupioną w OBI. Jest ona dość hojnie wypełniona piankową sieczką i mam nadzieję, że wytrzyma wystarczająco długo. Ma ona mocno zaokrąglone narożniki, więc i ja musiałam coś zrobić z moimi. Zaokrąglone kształty jakoś mi tu nie pasowały, więc rogi ścięłam na kanciasto:
I tak oto, małymi kroczkami, powoli wracam do mojej miłości sprzed lat, czyli patchworku. Jednak teraz dysponuję dużo większą wiedzą na ten temat. I dobrze, bo już mam kolejne zamówienie - tym razem od córki :) Na szczęście stare zapasy tkanin jeszcze długo mi się nie wyczerpią.
O tak, z tymi prezentami dla facetów mam dokładnie tak samo, dla mnie to utrapienie :) Ale ja nie o prezentach chciałam - poduszka jest piękna! Szyć nie potrafię, dlatego tym bardziej podziwiam perfekcyjne wykonanie :) A najbardziej z tego wszystkiego podobają mi się pikowania :)
OdpowiedzUsuńDzięki! Takie pikowania to zupełna nowość w moim wydaniu, ale wsiąkłam, więc temat będę rozwijać :)
UsuńŁadna ta poduszka, bardzo ciekawy wzorek podoba mi się! Nie wpadłabym na taki pomysł dla faceta, ale człowiek całe życie się uczy. U mojego odpadają na pewno prezenty-niespodzianki, wszystko musi być ustalone, bo wtedy mam pewność, że dostał to, co chciał. ;)
OdpowiedzUsuńDzięki! Wzorek też mi się spodobał, dlatego się na niego zdecydowałam. A co do prezentów, to jak się mojego zapytam co by chciał dostać. to zazwyczaj słyszę: "nie wiem:. Sama muszę coś wymyślać ;)
Usuńfajne szyjątko :-)
OdpowiedzUsuńDzięki! :)
UsuńPoduszka może być dla męskiej jak i damskiej pupci :) powiedziałabym, że to model uniseks :))
OdpowiedzUsuńJest śliczna i starannie uszyta, pozdrawiam
Może być unisex, w sumie to o to chodziło,żeby było uniwersalnie :)
UsuńDzięki i pozdrawiam :)
Och te Twoje podusie Agatko zawsze są bardzo udane i piękne.
OdpowiedzUsuńPOzdrawiam
Dzięki! Dobrze, że się Wam podobają, bo będę Was nimi zamęczać jeszcze nie raz :)
UsuńPozdrawiam :)
Piękności :)
OdpowiedzUsuńDzięki! Niemała w tym Twoja zasługa :)
UsuńŚliczna podusia , fajny pomysł na prezent dla faceta i nie tylko ;)
OdpowiedzUsuńDzięki! Coś mi się wydaje, że w najbliższym czasie ten pomysł wykorzystam jeszcze nie raz ;-)
UsuńPoduszka świetna i super przeszycia :) przygarneła bym nie tylko poduche ale także fotel :)
OdpowiedzUsuńDzięki! To moja pierwsza próba pikowania tła, ale na pewno nie ostatnia. :)
UsuńA takie fotele produkowane są do dziś, dokładnie w takiej samej technologii jak przed laty w Fabryce Mebli Giętych w Jasienicy. Siedziska i oparcia nadal wyplatane są ręcznie (wiem, bo co jakiś czas trzeba je reanimować).