środa, marca 26, 2014

Lorelei

Muszę przyznać, że ostatnie wyzwania KK są wyjątkowo inspirujące. Przynajmniej dla mnie. Kiedy zobaczyłam to najnowsze, mityczne, moje myśli od razu powędrowały do pewnego projektu, który już od roku zamieszkiwał w moim zeszyciku z pomysłami i czekał na swoje 5 minut. Uznałam, że ono właśnie nadeszło. Nie obeszło się oczywiście bez komplikacji: najpierw zabrakło mi pozłacanego drucika, potem przyszła wiosenna, ogródkowa pogoda i brakowało czasu, a w końcu okazało się, że w całym domu nie ma ani trochę gazu do zapalniczek (a w moim palniku jedynie reszteczka), ledwo udało mi się kulki na srebrnym drucie utopić. W dodatku, kiedy już wszystko było gotowe i trzeba było tylko fotki zgrać, to najpierw przez pół dnia nie było prądu, a potem padł mi monitor. Jak nic - fatum jakieś. Na szczęście wszystko się udało i zdążyłam na czas. 

Ale może po kolei...


"Wiele lat temu na szczycie skały Lorelei mieszkała piękna i bezduszna nimfa wodna. Miała ona złote włosy, białą jak śnieg skórę, usta różowe i zacięte. Kiedy śpiewała, jej głos zniewalał mężczyzn."
Z tego opisu wyłania się niezwykle piękna dziewczyna, która zasługuje na niezwykłą biżuterię. Moja propozycja to naszyjnik wykonany techniką wire-wrapping. Jako, że przeznaczony jest dla nimfy wodnej (a może syreny?), jego główny element przybrał formę stylizowaną na kształt muszli przegrzebka, bo mnie z syreną kojarzą się właśnie muszle. Wykonany jest ze srebra, którego postanowiłam nie oksydować, by było białe jak jej skóra, jedynie niewielki akcent w postaci pozłacanego oplotu i łańcuszka nawiązuje do koloru włosów nimfy.





Wielu żeglarzy urzeczonych jej śpiewem rozbijało swe łódki o skały. Pewnego razu zrozpaczony ojciec Ronalda - kolejnej z ofiar Lorelei wynajął czterech walecznych rycerzy aby zabili nimfę strącając ją w nurt Renu, którego fale przypominają mi srebrne esy floresy zamknięte wewnątrz mojej muszli.


"- Ren jest moim ojcem – powiedziała. – Nie pozwoli wam mnie skrzywdzić. On mnie przed wami obroni. Zdjęła sznur pereł, który miała wpleciony we włosy i naszyjnik z szyi. Potem rozerwała je i nachylając się nad wodą wrzuciła wszystkie perły do wrzącej kipieli. (..) Wtedy woda w Renie zagotowała się, zahuczała, podniosła się jak dwa białe konie i przelała się przez szczyt skały zabierając ze sobą dziewicę z Lorelei. Nigdy więcej nie zaśpiewała na szycie skały."
No właśnie, perły.. To właśnie one są główną ozdobą mojego naszyjnika. 3 białe perły biwa o nietypowym podłużnym kształcie i opalizujące mnóstwem delikatnych odcieni wypełniają wnętrze muszli.



Dodatkowo co nieco drobnych naturalnych słodkowodnych perełek wplotłam jeszcze w łańcuszek.



"O piękna Loreley w której oczach klejnoty jaśnieją
Jakim gusła zawdzięczasz swoje czarodziejom
Jestem zmęczona życiem i moje oczy są przeklęte
Tych którzy w nie spojrzeli biskupie śmierć chwyciła w pęta
Moje oczy to są ognie nie drogie kamienie"

Czy to klejnoty, czy też ognie w oczach - u mnie to kuleczki zebranych w gronko granatów - minerałów symbolizujących namiętną miłość. Czerwone granaty uważano za tajemnicze - im bardziej purpurowe, tym bardziej zdradliwe, gdyż pod maską martwego spokoju miał ukrywać się niebezpieczny ogień. Jak w oczach Lorelei...


Sam wisiorek jest bardzo okazały, mimo że nie jest wcale wielki (jakieś 4x4 cm). To zasługa bogactwa użytych materiałów, a w szczególności pięknych pereł. Najkorzystniej prezentuje się na dość krótkim łańcuszku, blisko szyi.


Zdjęcie zrobione na czarnym tle uświadomiło mi, że muszę sobie skombinować również czarne popiersie do ekspozycji naszyjników. 

Naszyjnik zgłaszam na wyzwanie Kreatywnego Kufra:



Naszyjnik wykonałam w całości ze srebra częściowo pozłacanego, naturalnych perełek słodkowodnych i malutkich kuleczek granatu. Projekt własny.

12 komentarzy:

  1. Czytałam twoją historię z zapartym tchem, wisior jest idealnym biżuteryjnym zobrazowaniem tego, o czym piszesz. Jak dla mnie kandydatem na podium. Piękna praca!
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wielkie dzięki! Tak się składa, że tuż przed ostatecznym opublikowaniem tego postu, przeczytałam twoją genialną opowieść o Lorelei i przez chwilę zastanawiałam się, czy całego swojego tekstu nie skasować i zostawić tylko zdjęcia. Ale cóż mogę poradzić, że Bozia mi talentu literackiego poskąpiła, dobrze, że chociaż łapki sprawne dała... więc jednak i tekst zostawiłam :)
      Pozdrawiam również.

      Usuń
    2. Co Ty mówisz, masz bardzo zgrabne pióro, miło się czyta to co piszesz, a jeszcze milej ogląda piękną biżuterię. Zwłaszcza, że masz dużą wyobraźnię twórczą,

      Usuń
    3. Miło mi, że tak uważasz. Dziękuję :)

      Usuń
  2. Rewelacja!
    Jestem pod ogromnym wrażeniem, zarówno naszyjnika jak i tekstu.
    Trzymam kciuki za powodzenie w wyzwaniu :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Jestem pod wrażeniem Twoich umiejętności. Piękna praca, trzymam kciuki :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Piękny naszyjnik, świetnie pasuje do wyzwania, gratuluję pomysłu i wykonania:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Gratuluję wygranej :) Wisiorek jest prześliczny i w pełni zasługuje na nagrodę.Brawo Agata :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wielkie dzięki! Jeszcze to do mnie do końca nie dotarło. Piękny prezent dostałam na Święta :)

      Usuń
  6. Gratuluję wygranej w wyzwaniu :) Piękny naszyjnik :)

    OdpowiedzUsuń

Copyright © Z kociołka czarownicy , Blogger