Od kilku dni mamy już wiosnę, nie tylko w kalendarzu, ale i w pogodzie. Prace ogrodowe ruszyły pełną parą i na niewiele poza tym zostaje czasu. Jednak udało mi się w sobotę wyrwać na pięć minut z aparatem do ogródka. Dopiero dzisiaj znalazłam czas, żeby te zdjęcia zgrać na dysk, bo dziś akurat pada...
No, to po kolei:W sadzie jeszcze spokój, na razie zakwitł tylko dereń:
W trawie pokazały się już pierwiosnki:
...i fiołki:
Pojawiają się też wiosenne kwiaty cebulowe. Niektóre jeszcze w pąkach jak szafirki:
...czy hiacynty:
Inne już rozwijają płatki jak puszkinia:
...czy żonkile:
W pełni rozkwitu za to przylaszczka (chyba najtrudniejszy kolor do fotografowania):
...i moje ukochane cebulice syberyjskie:
Za to śnieżyca wiosenna już niestety przekwita:
Słoneczną pogodę wykorzystują również owady, jak ten trzmiel buszujący w kwiatkach pokrzywy:
Na parapecie też wiosna. Pięknie kwitną storczyki:
A ta żółta plama majacząca za oknem to forsycja.
Zakwitł też zygokaktus. Inna nazwa to grudnik, bo w naturze kwitnie późną jesienią. Jednak w domu, kiedy nie zapewni mu się okresu odpoczynku, to wbrew temu co mówi fachowa literatura nie przestaje kwitnąć, wręcz przeciwnie, kwiatki pokazują się przez cały rok, również na wiosnę:
Z tym zimowym odpoczynkiem roślin domowych i tarasowych to ja mam w ogóle problem. Taka na przykład róża chińska. Mój standardowy "zimownik" na strychu jest dla niej zbyt chłodny - w najlepszym wypadku traci wszystkie liście, ale kilka egzemplarzy zmarzło mi już na amen. Natomiast w mieszkaniu jest za ciepło i zamiast odpoczywać - kwitnie przez całą zimę. Jak ta (zdjęcie zrobione 3 tygodnie temu):
I potem latem kwitnie dużo mniej obficie niż by mogła.
Zanim skończyłam pisać tego posta, przestało padać, więc jeszcze na chwilę wyskoczyłam z aparatem na pole. Na listkach i płatkach są jeszcze widoczne kropelki wody. Jak dla mnie efekt niesamowity :)
Wspomniana już forsycja:
Hiacynt, który od soboty zdążył się już nieźle rozwinąć:
I na koniec kwiatek bardzo niepozorny, choć według mnie niezwykle efektowny - puszkinia, która też rozkwita coraz mocniej:
Jeśli udało się wam dotrzeć do końca tego przydługiego posta, to gratuluję! Trochę mnie może poniosło, ale uwielbiam obserwować przyrodę budzącą się do życia wiosną i nic na to nie poradzę. Na pewno to nie koniec zdjęć, ale obiecuję, że następny post będzie biżuteryjny.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz