poniedziałek, października 23, 2017

Smoczysko



Ta chwila musiała w końcu kiedyś nadejść. Pamiętam, jak gdzieś na początku naszej nauki chainmaille zastanawialiśmy się z Hubertem nad smokiem i wówczas zgodnie stwierdziliśmy, że jeszcze nie teraz. To było dawno i dla mnie właśnie to "teraz" nadeszło. To znaczy, chciałam przez to powiedzieć, że zrobiłam smoka. Z ogniwek. No, z niewielkim dodatkiem wire-wrappingu. Podejrzewam, że gdyby nie ostatni temat kalendarzowej inspiracji, to jeszcze długo by czekał na tę swoją chwilę, ale cóż mogłam zrobić innego na Chiny, jak nie smoka. Chińskiego oczywiście 😜.

Oto moja kartka w kalendarzu.

Chyba nikogo nie muszę przekonywać, jak ważnym elementem chińskiej kultury jest smok. Niegdyś był symbolem chińskiego cesarza i nawet, pod koniec panowania dynastii Qing, był przedstawiony na chińskiej fladze. Współcześnie, pomimo, że przez władze ChRL niechętnie jest używany jako symbol narodowy, to smok w Chinach nadal cieszy się dużym szacunkiem. Jest też jednym z dwunastu zwierząt chińskiego zodiaku. Jest to najczęściej długie wężopodobne stworzenie łączące w sobie cechy wielu zwierząt. W czasach dynastii Han przedstawiano go jako mającego ciało węża, łuski i ogon ryby, rogi wołu, twarz wielbłąda, dwie pary orlich szponów, uszy byka, stopy tygrysa i oczy demona.


No to spójrzmy, co my tu mamy:
Ciało węża - jak najbardziej. wyplotłam je splotem Dragonback, który, jak już pewnie wiecie jest jednym z moich ulubionych.


Łuski ryby - są. Głównie na grzbiecie, gdzie tworzą coś w rodzaju grzebienia, ale także na głowie, w postaci splotu Dragonscale.
Ogon ryby - wydaje mi się, że ten trochę go przypomina.


Rogi wołu - czy na pewno wołu, to nie jestem pewna, ale rogi są jak najbardziej.
Twarz wielbłąda - to był najtrudniejszy element, jak zrobić głowę, żeby wyglądała jak trzeba. Nie wiem czy jest to twarz akurat wielbłąda, ale wydaje mi się, że smok wygląda z nią dość dostojnie.


Orle szpony - tu górę wzięły wymogi techniczne, skoro miało być chainmaille, to te szpony nie mogły być zbyt okazałe, ale za to są czerwone, coby się wyróżniały.
Uszy byka - tu poległam. Cóż mówiąc szczerze nie dałam rady jednocześnie zmieścić uszu i rogów, więc rogi wygrały. Ale za to są długie wąsiska 😁.


Stopy tygrysa - na upartego można by je pod to podciągnąć. Ale w ogóle całe nogi nie mogły być zbyt duże, więc zastosowałam w stosunku do nich taki trochę minimalizm.
I wreszcie: Oczy demona - no, tutaj nie ma żadnych wątpliwości. Oczy z platerowanych niebieskich hematytów wyglądają bardzo demonicznie, chyba się ze mną zgodzicie?


A więc smoka mamy pokrótce omówionego, to pora przejść do strony technicznej projektu.
Tak się złożyło, że robiłam smoka od ogona, więc i w takiej kolejności go omówię.
Płetwę, czy jak kto woli chwost na końcu ogona zrobiłam z łusek, bardzo podobnie jak robiłam kiedyś kwiatki, tyle, że tu są tylko trzy łuski (za to podwójne). Łuski są z anodyzowanego aluminium, a połączyłam je ogniwkami z brązu. Do nich dołączyłam odcinek splotem Full Persian, który pełni funkcję elementu zapięcia. Ta część jest pół na pół z brązu i bright aluminium.
W miejscu, gdzie ogon przechodzi w tułów wyrastają nogi zadnie. Są one podobnie jak ogon zbudowane z Full Persian, a za pazurki posłużyły mi koraliki Miyuki Long Magatama w krwiście czerwonym kolorze.


Ciało, odpowiednio długie, żeby starczyło na naszyjnik zrobiłam jak już wspomniałam splotem Dragonback. Początkowo myślałam, że łuski dodam dopiero na karku, jednak ostatecznie wygrała opcja, że są na całej długości ciała. Na szczęście zachowałam wersję pierwotną, dzięki czemu mogę pokazać, jak rozwiązałam moment przejścia z jednego splotu w drugi.


W wersji ostatecznej łuskami zastąpiłam co trzecie ogniwko "grzbietowe" w Dragonback. W ten sposób nie są one zbyt gęsto, tylko tak jak trzeba. Dodatkowo cały tułów wykonałam tylko z aluminiowych ogniwek, co pozwoliło w znaczący sposób ograniczyć wagę naszyjnika.


Łuski są z mosiądzu, ale ten "amerykański" mosiądz jest trochę inny od tego, który można dostać w polskich sklepach, inny musi być skład stopu (chyba więcej miedzi), bo ma dużo przyjemniejszy dla oka odcień, taki cieplejszy, bliższy kolorowi brązu, jak naszego mosiądzu.


Smok nie ma odróżniającej się szyi, do samego połączenia z głową jest jednakowy. Jedynym elementem, pozwalającym ustalić jej początek jest miejsce, z którego wyrosły przednie łapy. Łapy te są w zasadzie podobne do tylnych, ale część ramieniową zrobiłam trochę szerszym splotem, mianowicie Azidahaka. Jest to tak jakby 3/4 Persian z dołączonym po bokach jednym rządkiem ogniwek połączonych z resztą tak jak Half Persian 3in1. No i są trochę dłuższe.


Wreszcie głowa. To był zdecydowanie najtrudniejszy element. Początkowo myślałam, że spróbuję ukształtować ją z blachy, ale ostatecznie zrezygnowałam z tego pomysłu. Przeważyły dwa argumenty: waga i fakt, że nie jestem jeszcze zbyt biegła w technice lutowania i bałam się, że po prostu nie zdążę. Dlatego zdecydowałam się na wire-wrapping. Szkielet z brązu oplotłam cieńszym brązowym drutem. Czy nie mówiłam już, że nigdy więcej owijania brązem? Na pewno mówiłam i to nie raz. Brąz jest twardy i moje palce bardzo cierpią, ale co ja poradzę, że tak mi się podoba? I tak jest lepszy od mosiądzu, bo przynajmniej się nie kruszy. Tak więc wywrappkowałam "ramę" czaszki i rogi, zrobiłam kilka zawijasów na policzkach, ale samo sklepienie czaszki zrobiłam już chainmaille, splotem Dragonscale (duże ogniwka z brązu, małe z aluminium). Dało to efekt łuski.


Oczy wypełniłam fasetowanymi oliwkami niebieskiego hematytu, co dało trochę demoniczny efekt, a nozdrza kulkami różowego turmalinu. No i jeszcze element obowiązkowy dla chińskiego smoka - wąsy. Są długie, poskręcane, falują wzdłuż boków głowy, a zrobiłam je z kawałka aluminiowego drutu. Nie jest to czyste aluminium, tylko stop "bright", który jest bardzo twardy i sprężysty, więc wąsiska nie będą się odkształcać, w dodatku zawsze będą takie jasne. Dolna szczęka nie jest niczym wypełniona. Nie widać tego, a powoduje kolejną redukcję wagi naszyjnika.


Na koniec pozostało połączyć głowę z tułowiem. Udało mi się to zrobić w sposób prawie niewidoczny, proszę jaka piękna potylica 😜.


Naszyjnik nie ma typowego zapięcia, można powiedzieć, że to lariat. Wystarczy wsunąć ogon do paszczy. Wszystko jest dość "wyboiste" więc trzyma się tam bez konieczności montowania jakiegoś dodatkowego zaczepu. W dodatku jest pewna możliwość regulacji długości - ogon można "ugryźć" w dowolnym miejscu.


Od czubka nosa do końca ogona smok ma 62 cm długości, w tym 3 cm to głowa, 44 cm to tułów, a 15 cm to ogon. Przednie łapy mają po ok 5 cm długości, a tylne 3,5 cm. Po zapięciu otrzymujemy obwód od 45 do 52 cm. Waga całkowita naszyjnika to tylko 108 gramów, czyli niewiele więcej jak naszyjnik australijski z poprzedniego posta. Myślę, że jak na tak dużą metalową rzecz, to naprawdę niewiele.


Jak zwykle można oddawać na smoka swoje głosy. Wystarczy polubić go tutaj. Warto też przejrzeć cały Album Konkursowy. Mimo, że prac jest jakby trochę mniej, to i tak warto je zobaczyć.

Chciałam Wam też przypomnieć jeszcze o cały czas trwającej akcji "Polecam Royalove", dzięki której zyskujecie 12 % rabat w sklepie R-S.



13 komentarzy:

  1. Agatko, szczęka mi opadła i leży bezwładnie gdzie pod stołem...
    Smok jest rewelacyjny, niesamowity... no słów brak. Pracy przy nim jest całe mnóstwo, chyba palce bolec będą Cię długo, ale efekt idealny. Masz niesamowita wyobraźnię przestrzenną i umiejętność realizacji projektu.
    Dla mnie jedyne w swoim rodzaju i niezaprzeczalnie pierwsze miejsce.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ewuniu dzięki za dobre słowo i za oddany głos :)
      Ten smok był takim trochę punktem honoru, po prostu nie mogłam go odpuścić. Cieszę się, że udało mi się go zrobić :)

      Usuń
  2. Paszcza smoka mistrzostwo , całość wygląda obłędnie dlatego mocno kibicuję :) Powodzenia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki Marzenko. Ta paszcza była najtrudniejsza, do końca nie byłam pewna, czy w ogóle będzie smoka przypominać ;)

      Usuń
  3. Jak to mówi mój syn: "rozleciałam się na kawałki".
    Jest po prostu niesamowity.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fajnie powiedziane, muszę sobie to zapamiętać ;)
      Dziękuję bardzo :)

      Usuń
  4. Genialny pomysł i wykonanie mistrzowskie:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Smoczysko jest po prostu fenomenalne, pomysł i wykonanie powala, więc spodziewam się, że zajdzie wysoko (i ogonem zmiecie konkurencję) :) Trzymam mocno kciuki :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Smok fenomenalny. Bardzo ciekawa technika.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo. To było trudne wyzwanie, ale chyba mu podołałam :)

      Usuń

Copyright © Z kociołka czarownicy , Blogger