poniedziałek, października 16, 2017

Australia

Uff! To już przedostatnia inspiracja kalendarzowa. A ostatnia też już zrobiona, wysłana, a więc fajrant. Pomysł wykonania prac na wszystkie 12 inspiracji był szalony, ale nie żałuję, choć z pewnością już tego nie powtórzę. Na podsumowania jeszcze przyjdzie czas, a póki co - oto moja Australia:

Kliknięcie w zdjęcie przekieruje do mojej kartki w albumie konkursowym. Tam możecie ją polubić, jeśli uznacie, że jest tego warta. Dziękuję.

Mam nadzieję, że znowu udało mi się Was zaskoczyć. Postawiłam na technikę jeszcze przeze mnie nie wykorzystywaną w tym konkursie. Tak więc moja Australia ujawniła się w ukośnikowym naszyjniku.


Skąd taki pomysł? Szukając inspiracji w sztuce Aborygenów natrafiłam na didgeridoo - to  tradycyjny instrument dęty Aborygenów, jeden z najstarszych instrumentów muzycznych wykorzystywanych przez człowieka. Jest to długa tuba wykonana z eukaliptusowego drewna ozdobiona malunkami. Jej kształt  nieodparcie skojarzył mi się ze sznurem koralikowym.
Zdobienia na didgeridoo wykonane są zazwyczaj w technice malarstwa kropkowego, charakterystycznej dla kultury aborygeńskiej. Ta technika idealnie nadaje się do "malowania koralikami". Najczęściej przedstawia wizerunki zwierząt. Dlatego na moim naszyjniku znalazło się miejsce dla:
kangura:


koralowej rybki:


żółwia morskiego:


i jaszczurki:


W centralnym punkcie umieściłam charakterystyczny zarys kontynentu australijskiego. Trudno jest go pokazać w nieruchomym obrazku, dlatego pokusiłam się o taką animację:


Malując te elementy starałam się zachować charakter typowy dla malarstwa kropkowego. Nieprzypadkowa jest również kolorystyka tła: to spękana w słońcu rudo-czerwona gleba australijskiego interioru i lazurowe głębiny oceanu wokół Wielkiej Rafy Koralowej.
Projekt wzoru oczywiście autorski powstał w programie jbead po ok 1,5 godzinach pracy. No właśnie - czas. Nigdy nie zastanawiałam się ile czasu zajmuje mi zrobienie takiego naszyjnika, ale regulamin konkursu wymaga podania tej informacji, więc tym razem dokładnie to zmierzyłam. I wiecie co? Sama jestem zaskoczona, bo to prawie 30 godzin! Zazwyczaj tego rodzaju zajęcie pełni u mnie funkcje "zapychacza czasu", pozwala unikać "pustych przebiegów" - podczas oglądania telewizji, w kolejce itp. Nie zdawałam sobie sprawy ile to tak naprawdę trwa.
Jednak zanim mogłam zasiąść w fotelu z szydełkiem trzeba było to nawlec:


"To" czyli dokładnie 6144 koraliki. Już drugi raz nawlekałam coś tak wielkiego i mogę chyba powiedzieć, że wypracowałam sobie idealną metodę. Za pierwszym razem zrobiłam to bezbłędnie, tym razem "zgubił" mi się jeden koralik. Czyli na ponad 12 tysięcy nawleczonych koralików, zaledwie jedna pomyłka! Jestem z siebie dumna 😁. Nawlekanie zajęło mi ok. 9,5 godziny.
Wreszcie przyszła pora na najprzyjemniejszy etap, czyli szydełkowanie. To co prawda ponad 18 godzin, ale ta praca się nie dłuży. Zużyłam prawie cały kłębek kordonka (Atłasek).
Tak gruby sznur szydełkowy jest dość wiotki i żeby się nie zapadał, tylko trzymał okrągłą formę trzeba było go czymś wypełnić.


Użyłam kawałka linki o grubości 10 mm. Dzięki temu sznur już się nie zapada, ale nadal jest dość miękki i ładnie się układa.


Wiem z doświadczenia, że zbyt ciężkie zapięcie ma tendencje do przekręcania się na przód naszyjnika, co w tym przypadku byłoby bardzo niepożądane. Dlatego wyszukałam idealne końcówki z tworzywa. Nie wiem co to za materiał, jedni piszą, że plastik, inni, że akryl, jedno jest pewne - są bardzo lekkie i mają lekko metaliczny połysk. To był dobry wybór.


Na koniec jeszcze trochę danych technicznych. Jak Was nie interesuje, to oczywiście nie musicie tego czytać - to głównie informacja dla mnie na przyszłość, takie lekarstwo na sklerozę.
Sznur jest na 24 koraliki w rzędzie i ma 1,6 cm grubości. Przerobiłam 256 rzędów, co dało 48 cm długości + końcówki i zapięcie. Generalnie jak na swój rozmiar naszyjnik nie wyszedł bardzo ciężki. Waży ok 96 gramów, z czego ponad 60 g to koraliki.
Użyte koraliki to Toho Round 11/0 w 10 kolorach: Opaque Terra Cotta, Opaque Sunshine, Opaque Jet, Opaque-Lustered White, Matte-Color Dark Copper, Opaque Mint Green, Opaque-Lustered Turquoise, Transparent Cobalt, Ceylon Forget-Me-Not i Opaque Curry.
Kordonek to Ariadna Atłasek, zużyłam prawie cały kłębuszek (10 g), czyli ok 100 m.
Najbardziej zaskoczyło mnie to 30 godzin pracy.

11 komentarzy:

  1. naszyjnik zapiera dech! skojarzenie z Australią jest natychmiastowe, a gdy zobaczyłam jak rozbudowany i skomplikowany jest wzór to tylko pomyślałam 'o zgrozo!' Podziwiam Cię za skupienie i dokładność przy nawlekaniu!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki :) To nawlekanie to koszmar, ale wszystko wynagradza ta chwila, kiedy spod szydełka wyłania się wzór :)

      Usuń
    2. dokładnie znam to uczucie :) najpierw oczopląs zaawansowany i niepokój czy aby wszystko ok, a później sama przyjemność :)

      Usuń
  2. Twoja Australia wyszła pięknie :) gratuluję swojego pomysłu na wzór i tylko jednej pomyłki w nawlekaniu ;) Powodzenia pozdrawiam cieplutko

    OdpowiedzUsuń
  3. Jestem oczarowana. Twoją pasją, Twoją pomysłowością i efektem Twojej misternie wykonanej pracy.
    Widok zapiera dech. Gratuluję!
    Serdecznie Cię pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny i pomysłowy naszyjnik, podziwiam, ma piękne kolorki:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Wow, ogrom pracy, ale efekt jest imponujący. Wielkie ukłony za to, że projekt od A do Z autorski! Poza tym 12 inspiracji i na każdą coś, jak ta mróweczka ;) podziwiam, mnie się nie chciało :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki Asiu. Projekt musiał być autorski ;) zresztą nie specjalnie lubię korzystać z gotowców :)
      A te "12 prac Herkulesa" to było szaleństwo i cieszę się, że to już za mną :)

      Usuń

Copyright © Z kociołka czarownicy , Blogger