poniedziałek, maja 29, 2017

Słoń indyjski

Dlaczego właśnie indyjski i czemu w ogóle słoń? Odpowiedź jest prosta: to moja kolejna praca na kalendarzowy konkurs Royal-Stone, a temat inspiracji to Indie. Kliknięcie w poniższe zdjęcie przeniesie Was wprost do kartki albumu z moją pracą, gdzie można ją polubić  😇


Mój naszyjnik przybrał postać słonia, która ma wielkie znaczenie w tradycji i kulturze Indii. Jest nie tylko symbolem szczęścia, ale również radości i powodzenia w życiu, siły i zdrowia fizycznego oraz wiedzy. Jest zwierzęciem kosmicznym - według hinduizmu to na nim wspiera się cała Ziemia (dlatego często wyobrażany jest w charakterze kariatydy), a bóg Ganesia (syn boga Siwy) – bóg wszelkiego początku i wejścia, usuwający wszelkie przeszkody, patron literatury i nauki przedstawiany jest z głową słonia. Słoń jest wierzchowcem bogów i królów (w hinduizmie wierzchowcem Indry). Już w III tysiącleciu p.n.e. w sztuce indyjskiej symbolizował władzę królewską, pokój, dobrobyt, zaspokojenie pragnień. Dawniej słonie służyły za środek transportu indyjskim książętom - były odpowiednikiem dzisiejszej ekskluzywnej limuzyny. Niekiedy słonie czczono jako bóstwa – przybierano je drogocennymi tkaninami i szlachetnymi kamieniami, a ich rzeźbami zdobiono pałace i świątynie. Dziś nadal zajmują specjalne miejsce w religijnej i codziennej kulturze Indii i pomimo, że są powszechnie wykorzystywane do pracy, to ciągle mają w Indiach status świętych zwierząt. W mieście Dżajpur (Jaipur) - stolicy Radżasthanu, w ramach hinduistycznego święta radości i wiosny - Holi - odbywa się corocznie Festiwal Słoni. Największą jego atrakcją jest parada tych majestatycznych zwierząt barwnie udekorowanych malunkami, ozdobionych bransoletkami i drapowanymi materiałami. Słoń z mojego naszyjnika właśnie wybiera się na tę paradę ;)


Naszyjnik wykonałam techniką wire-wrapping.


Jego baza jest z brązu; druty, którymi owijałam to posrebrzana miedź i pozłacany mosiądz.
No i przeróżne kamyki: oczy są z hematytu, ciosy z białego korala, ozdobą naczółka jest karneol, a między oczami zamieszkała łezka apatytu; w łańcuszek wplecione są kolorowe kulki jadeitu, a zmarszczki na trąbie zrobiłam z koralików Toho 15/0. Są jeszcze łańcuszki: miedziane rolo otacza naczółek, zielony kulkowy ozdabia go wewnątrz, a przedłużenie łańcuszka z jadeitowych kulek to metalowy KC Gold.


Słoń jak wiadomo jest zwierzęciem sporych rozmiarów, więc i naszyjnik mały nie jest. Głowa słoniowa ma 9 cm długości i 6,5 cm szerokości, do tego łańcuszek o łącznym obwodzie 62 cm + 3 cm przedłużki. Jednak dzięki temu, że jest ażurowy - nie jest ciężki - waga całego naszyjnika to raptem 25 g.


Pozostałe indyjskie prace znajdziecie w Albumie Konkursowym. Zajrzyjcie, bo naprawdę jest co oglądać.


U mnie wreszcie zrobiło się lato, więc słoń schował się w zaroślach, a ja zapraszam zainteresowanych na fotorelację z procesu powstawania naszyjnika.

To, że zrobię słonia wiedziałam od samego początku. Miałam tylko chwilę zawahania, co do jego formy. Początkowo myślałam o sylwetce całego słonia, ale ostatecznie zdecydowałam się na portret. Jakoś lepiej pasował do naszyjnika.
Jako, że malarz ze mnie żaden, więc za bazę projektu posłużyła mi ta oto grafika, wyszperana w czeluściach internetu:


Pracę zaczęłam od wykonania ramki. Ukształtowałam ją i zlutowałam z grubego (1,2 mm) drutu brązowego, a po zlutowaniu jeszcze trochę wyklepałam, żeby była bardziej sztywna:


Teraz przyszła kolej na wypełnienie jej. Na początek zrobiłam trąbę, żeby biedaczysko miał czym oddychać. Owinęłam ją cienkim (0,3 mm) drucikiem miedzianym posrebrzanym, a zmarszczki zaakcentowałam nawleczonymi co jakiś czas koralikami Toho 15/0 w kolorze: Metallic-Silver-Frosted Antique Silver.


Takim samym drucikiem owinęłam ciosy, a na wierzchu ich umocowałam po gałązce białego korala.


Następnie zabrałam się za naczółek. Z założenia miała to być najbardziej zdobna część naszyjnika. Uformowałam więc kształt z drutu brązowego 1 mm i przymocowałam go do ramy jednocześnie przyczepiając do niego kulkowy łańcuszek zielono-złoty od wewnątrz, a miedziane rolo od zewnątrz. Do owijania wybrałam sobie drucik 0,3 mm pozłacany od Rayhera o pięknym intensywnym kolorze i dopiero po dobrej chwili zorientowałam się, że nie jest on miedziany, tylko mosiężny. Nie chciało mi się odwijać tego co już miałam, więc dalej brnęłam w to szaleństwo, co znacząco wydłużyło czas powstawania naszyjnika. Bo cienki drut mosiężny jest bardzo kruchy i owija się nim fatalnie. Powinnam była od razu wziąć drucik z brązu, ale chciałam miedziany, bo miękki i lżej się nim działa. No to sobie nagrabiłam 😉


W dalszej kolejności wreszcie słoń dostał patrzałki. Zrobiłam je z kulek hematytu.


Uszy wypełniłam obficie zawijasami z brązowego drutu.


Teraz przyszedł czas na ostateczne ozdobienie naczółka. Dołożyłam jeszcze wywijaski z brązowego drutu i oponkę karneolu w centralnym punkcie:


Jeszcze środek twarzy, nad trąbą ział pustką, dołożyłam więc podkówkę z drutu i przepiękną kropelkę apatytu, która zalegała mi od dobrych kilku lat i ciągle nie miałam na nią pomysłu. Chyba po prostu czekała na tego słonia.


Elementy owijane drutem posrebrzanym wydawały się nam zbyt jasne, nie było czasu czekać, aż same ściemnieją, więc postanowiłam potraktować je oksydą. Zrobiłam to bardzo ostrożnie i delikatnie (pędzelkiem, mocno rozcieńczoną), a i tak w paru miejscach posrebrzanie zaczęło mi spływać. Na szczęście tu to nie przeszkadza, a wręcz przeciwnie. Prześwitująca gdzieniegdzie miedź stanowi świetne przejście kolorystyczne miedzy ciemnym srebrem, a brązem.
Na koniec pozostało jeszcze zrobić nośnik. Po bokach naczółka, u nasady uszu przymocowałam łańcuszki zrobione z kolorowych kulek jadeitu i brązowego drutu. Do nich przyczepiłam jeszcze kawałek metalowego łańcuszka z karabińczykiem w kolorze KC Gold idealnie współgrającym z kolorem brązu.


I naszyjnik gotowy. Wykonanie go zajęło mi 20 godzin pracy. Może byłoby odrobinę mniej gdybym wzięła inny drucik w złotym kolorze. Miałam ochotę jeszcze na jakąś ambitniejszą sesję zdjęciową, ale za diabła nie mam kiedy. Może innym razem...

9 komentarzy:

  1. Słoń jest rewelacyjny, cudny. Uwielbiam takie wpisy z pokazaniem jak praca powstawała, od razu jakoś inaczej na nią patrzę, staje się mi bliższa. Piękny słoń, trzymam za niego kciuki w wyzwaniu i pozdrawiam serdecznie :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki :) Ja też lubię podglądać jak coś było zrobione ;)

      Usuń
  2. Tak obstawiałam, że to Twój słonik :) Może to dziwnie zabrzmi, ale w tym przekonaniu utwierdził mnie przede wszystkim... nośnik (a konkretnie loopy) :) Naszyjnik jest świetny i mimo, że pojawiło się sporo słoni w konkursie, to ten jednak wyróżnia się radosnymi barwami i widać w nim "orient" :)
    Oczywiście trzymam kciuki, powodzenia:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czy coś z moimi loopami jest nie tak? ;O a serio: bardzo pasował mi tu taki kolorowy nośnik :)
      Dziękuję Aniu, zobaczymy czy jury też zobaczy w nim ten "orient" ;)

      Usuń
    2. Nie, no wręcz przeciwnie - widać, że robione ręką, która już setki loopów w życiu zrobiła :) Może też nośnik skojarzył mi się trochę z Twoimi różańcami, albo z takimi "łańcuszkowymi" kompletami (z dodatkiem kryształków), które tu kiedyś były :)

      Usuń
    3. Nie da się ukryć, że podoba mi się taka forma łańcuszka z kamyczkami, więc pewnie jeszcze nie jedną setkę tych loopów wykręcę ;)

      Usuń
  3. Dziękuję Basiu :) Wydaje mi się, że w naczółku dużo daje ten kulkowy łańcuszek, a guzików w taki kształcie nie spotkałam :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Podoba mi się ogromnie, wręcz słoniasto-ogromnie ;) W albumie jest wiele słoni, ale to właśnie Twój skradł mi serce. Jest kolorowy, radosny i jak dla mnie - bardzo indyjski :) Mocno trzymam kciuki, aby jury doceniło, bo słoń jest wart tej uwagi :)

    OdpowiedzUsuń

Copyright © Z kociołka czarownicy , Blogger