czwartek, marca 23, 2017

Japońska fascynacja - dyndadełka

Jakoś nie mogę się ostatnio zmobilizować do aktywności tutaj i zniknęłam na jakiś czas, a upłynął mi on głównie na walce ze sprzętem. Zaczęło się od tego, że strzelił mi ostatni brzeszczot i czekając na dostawę postanowiłam zrobić trochę porządku w papierach. Główną rolę w tej bitwie odegrała moja drukarka i niestety muszę się przyznać, że poległam na całym froncie, no po prostu leżę i kwiczę, pokazała mi środkowy palec. Straciłam kilka dni na walkę, zamiast wykorzystać tę odrobinę wiosennego słońca do porządków w ogródku lub chociaż porobienia zdjęć. Tak więc, kiedy się wreszcie poddałam, zaczęło lać, a ja mam sporo rzeczy do pokazania, tylko ich zdjęć nie mam. Zacznę więc od tego, co przynajmniej częściowo udało mi się wcześniej obfocić.
Ostatnio omówiłam proces powstawania kwiatów, a zgodnie z zapowiedzią dzisiaj rzecz będzie o spiralach, czyli dyndadełkach. Oczywiście japońskie ozdoby do włosów nie zawsze je mają, ale według mnie powinny. Czyż nie mam racji?


W oryginalnym kanzashi te zwisające elementy to kaskady płatków. Jednak gdybym coś podobnego próbowała zrobić chainmaillem to ważyłoby to z tonę. Dlatego musiałam zdecydować się na wersję uproszczoną. Najbardziej spasowała mi tu forma spirali.


Co tu dużo mówić: lubię wszelkie spirale i często je wykorzystuję w swoich pracach - tych koralikowych, i makramowych, ale w chainmaille jeszcze ich nie było. Co nie znaczy, że nie próbowałam. Próbowałam, ale mi nie wychodziło :( Dopiero ostatnio dowiedziałam się, że to nie mój problem, tylko ten typ tak ma i zwykła spiralka 4 in 1 nigdy nie będzie samodzielnie trzymać formy, tylko będzie się rozkręcać. Przygotowując temat ostatniej lekcji chainmaille trafiłam na ten artykuł i wszystko stało się jasne. Tu potrzeba "sposobu".
Jednak zanim się o tym dowiedziałam sama próbowałam jakoś sobie z tym poradzić. I tak trafiłam na ten splot: Inverted Spiral. Przymierzałam się już do niego przy choinkowych ozdobach, bo widziałam wyplecione nim laski choinkowe, ale brakowało mi odpowiednich kolorowych ogniwek i odłożyłam go na później. Tym razem wydał mi się bardzo odpowiedni. Oczywiście musiał być dwukolorowy. Postawiłam na moje ostatnio ulubione połączenie: miedź + mosiądz. Miedź oczywiście lekko zoksydowana.


Początkowo splot wydawał mi się dość trudny, ale to tylko pozory. Jak już załapałam co i jak, to plotło się bardzo komfortowo. Tym bardziej, że wzór ma raport (powtarzający się fragment) złożony tylko z 4 ogniwek.
Splot jest dość ażurowy, skręt trzyma się mocno. Dokładnie o coś takiego mi chodziło. Żeby było jak najdelikatniej użyłam cienkich ogniwek: WD = 0,8 mm; ID = 3,5 mm (AR = 4,4). Grubość spirali to ok. 7,5 mm, a jej długość razem z końcówką to 15,5 cm. Oto zbliżenie na splot:


Na końcu koniecznie musiałam jeszcze coś powiesić. Początkowo był to kryształek Fire Polish Pear między dwoma łuskami:


Ale ostatecznie zostawiłam tylko jedną miedzianą łuskę:


Nie ukrywam, że splot ten został zapisany jako kolejny na mojej liście ulubionych i pojawi się jeszcze w innym wydaniu.

Tę spiralkę umieściłam centralnie, ale po bokach chciałam dać coś delikatniejszego. Zrobiłam kolejne podejście do 4 in 1. Miałam nadzieję, że po obciążeniu jednak zachowa spiralną formę. Oczywiście nic z tego. Zamierzam wykorzystać ją w innym projekcie (pomysł już jest).
I wtedy znalazłam informację, że jednym ze sposobów na zachowanie skrętu jest Spiral 8 in 2. Robi się ją bardzo podobnie jak 4 in 1, tylko zawsze zamiast jednego ogniwka daje się dwa. No i AR musi być trochę większe. Zrobiłam kawałek i ... Bingo! Faktycznie trzyma formę jak należy. Splot wygląda trochę masywniej, mimo, że wcale gruby nie jest -  raptem jakieś 6 mm. Użyłam mosiężnych ogniwek WD = 0,8 mm; ID = 4 mm (AR = 5). Długość razem z końcówką to 14,5 cm.


Na końcu obowiązkowo łuska z kryształkiem, tym razem mosiężna.


Nie byłam w stanie zrobić jeszcze delikatniejszej spiralki, dlatego ostatnie - skrajne dyndadełka to już tylko łańcuszek. A konkretnie cienki kulkowy łańcuszek z mosiądzu zakończony kryształkiem (już bez łuski).
Dyndadełka o stopniowanej długości - pośrodku najdłuższe i coraz krótsze po bokach.


Obie spiralki zgłaszam na 16 lekcję chainmaille:


A następnym razem pokażę inne sposoby na Spiral. Właśnie przyszła przesyłka z zamówionymi brzeszczotami do piłki, więc mogę się brać za produkcję ogniwek, bo chwilowo mi brakło, a uciąć już nie miałam czym.

6 komentarzy:

  1. Pięknie to wygląda, dużo pracy w to włożyłaś, ale efekt jest tego wart :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuje bardzo. Pracy było sporo, ale z przyjemnością ją w ten projekt włożyłam :)

      Usuń
  2. Piękne Spirale :) Co prawda Double (czyli 8in2) jakoś nie do końca wizualnie mi się podoba, ale w Inverted jestem zakochana od dawna (i jeszcze w Spiral Wrap, takim jak na banerku) :) Chyba się powtarzam, ale dyndadełka na włosach wyglądają naprawdę fenomenalnie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie również Double nie przekonuje - mimo, że jest dość cienka, to wygląda bardzo masywnie, ale musiałam spróbować wszystkich sposobów. W Inverted też się zakochałam i byłaby już kolejna, gdyby mi się brzeszczoty nie skończyły. A Wrap już mam, tylko czeka na zdjęcia. No i wypróbowałam jeszcze jeden "sposób na spiral", ale wszystko w swoim czasie ;)

      Usuń
  3. Piękna spirala - Inverted Spiral :) Ja jeszcze nie zaczęłam z braku czasu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki. Inverted jest naprawdę piękna i już mam następną. W ogóle spirale zawładnęły mną dość dokładnie ;)
      A czasu zostało jeszcze trochę, spirale plecie się dość szybko (to nie to co dragonscale), więc na pewno zdążysz.

      Usuń

Copyright © Z kociołka czarownicy , Blogger