środa, lutego 15, 2017

Zdążyłam!

Tak jak wspomniałam ostatnio, mam jeszcze coś do pokazania w temacie Jens Pind. Tym razem komplecik. Na ostatnią chwilę, ale zdążyłam.

Po zrobieniu miedzianej bransoletki JPL3 nadal mnie ręce świerzbiły. Naszyjnika nie zdążyłabym już wypleść przed wyjazdem (poza tym nie byłam całkowicie pewna akceptacji), więc zrobiłam kolejną bransoletkę. Bardzo podobną, tylko z innych materiałów. Wybór kolorów nie był całkowicie przypadkowy, bransoletka miała pasować mi do pewnych kolczyków, ale ostatecznie nie musiała, bo kolczyki też zrobiłam. Oto cały komplecik:


Postanowiłam upiec kilka pieczeni przy jednym ogniu i oprócz pozyskania nowego biżutka (tak jakbym ich za mało miała) przeprowadzić kilka eksperymentów.

Bransoletka jest prawie identyczna, jak tamta. Ogniwka to również WD = 1 mm, ID = 3 mm, długość taka sama, tylko karabińczyk zamiast federingu. Jest równie wiotka i pięknie się układa.


No i materiał. Kiedy mój ślubny zobaczył pierwszą bransoletkę stwierdził, że fajnie musiałaby wyglądać dwukolorowa, więc postanowiłam wypróbować ten wariant. Splot JPL3 jest trójkrotny (raport wzoru to 3 ogniwka). Podzieliłam te 3 na dwa kolory: dwa ogniwka z mosiądzu i jedno z anodyzowanego aluminium w kolorze turkusowym. To był pierwszy z eksperymentów, wydaje mi się, że całkiem udany. Dwukolorowy JPL3 jest OK.


Kolejna rzecz to te turkusowe ogniwka. Od razu muszę rozwiać Wasze nadzieje: nie, nie znalazłam źródełka kolorowych ogniwek, niestety. Zrobiłam je z tego bardzo miękkiego drutu, o którym już pisałam kilkakrotnie, że nie nadaje się do chainmaillu. Jednak w pewnych specyficznych okolicznościach da się go wykorzystać. Po pierwsze te ogniwka mają małe AR, a wtedy są one mniej podatne na zniekształcenia, po drugie w tym splocie obciążenie zawsze rozkłada się na dwa ogniwka, czyli nigdy nic nie wisi tylko na tym miękkim.
Żeby zapewnić jak najbardziej ekstremalne warunki przeprowadzania eksperymentu pojechałam w tym kompleciku na narty. Przez ok. dwa tygodnie nosiłam go prawie non stop. Zdejmowałam tylko pod prysznic i na basen. Wszystkie zdjęcia zrobiłam już po powrocie. I jak widać -  większych zniszczeń nie widać. Może niektóre kolorowe ogniwka odrobinę się rozgięły, ale nie na tyle, żeby splot się rozsypał. Czyli kolejny punkt zaliczony z wynikiem pozytywnym.

Kolczyków nie było w pierwotnym zamierzeniu, ale nie wytrzymałam. To kolejny whatif, ale tym razem stopniowany. Podstawowe ogniwka takie same jak w bransoletce, a te większe to kolejno ID = 5, 7, 9 mm, WD zawsze = 1 mm.


Wyszły dość długie, ale i lekkie. Bardzo wygodnie się je nosiło, ani trochę nie przeszkadzały (nawet pod kaskiem). Dopiero na zdjęciu widzę, że niektóre aluminiowe ogniwka "przeskoczyły" na druga stronę, ale nie wpłynęło to na "wrażenie ogólne".


Kolejny punkt eksperymentu był bardziej osobisty. Chciałam sprawdzić swoją odporność uczuleniową na mosiądz. Dlatego użyłam bigli mosiężnych. Na tym polu odniosłam całkowity sukces, bo po dwóch tygodniach nie było żadnej, nawet najmniejszej reakcji, mimo, że w tym samym czasie okazało się, że mój nowy zegarek ma niklowaną bransoletę i na lewym nadgarstku do tej pory mam piękną wysypkę.

I wreszcie ostatni z eksperymentów, którego teraz omawiać nie będę, bo jest on bardziej długofalowy, a dotyczy zabezpieczania metali przed śniedzeniem. Jak widzicie bigle trochę pociemniały, mimo, że na początku odczyściłam je "na złoto". Kiedyś poświęcę temu cały osobny post. Na razie zbieram materiał porównawczy.

Na koniec chciałam się pochwalić, że udało mi się pozyskać wreszcie profesjonalne czarne tło do zdjęć (i nowe, mocniejsze lampy). Teraz jeszcze muszę nauczyć się robić zdjęcia na czarnym. Chyba powinnam się wybrać na przeszkolenie do Ani z Sowiarni, bardzo podobają mi się jej "czarne" zdjęcia. A oto moje początki w tym temacie:


Jeszcze trochę danych technicznych. O ogniwkach już pisałam. Bransoletka dokładnie tej samej wielkości jak miedziana (długość 19 cm, grubość 5 mm), ale wyraźnie lżejsza: tylko 8,2 g. Kolczyki wyszły długie: sam "dyndołek" to 4,5 cm (z biglem 6 cm), ich szerokość to od 5 do 11 mm, a waga: 2, 43 g każdy.


A, i jeszcze banerek, bo ostatnio o nim zapomniałam:



13 komentarzy:

  1. ŚLiczności,ten też jest wspaniały ,a z zielonym dodatkiem ciekawe jakby to się prezentowało.
    Pozdrawiam Agatko

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki Danutko, myślę, że z zielonym wyglądałoby to równie dobrze, ale póki co się nie przekonam, bo nie mam zielonego drutu. Pozdrawiam :)

      Usuń
  2. Świetnie wygląda dwukolorowy JPL3 :) Czy to czarne tło to płyta HIPS 1 mm ? Ładnie Ci wyszły zdjęcia na czarnym. Ja niestety wogóle nie potrafię robić zdjęć na czarnym tle. Tło mi nie wychodzi czarne. Ale moze dlatego, że mam złe tło.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki :) To profesjonalna akrylowa podkładka kupiona w sklepie fotograficznym. Po raz pierwszy nie musiałam wyciągać tej czerni w programie graficznym - zdjęcie jest praktycznie bez obróbki (usunęłam tylko kilka pyłków), warto było wydać te 30 złotych. Jestem przekonana, że winowajcą Twoich niepowodzeń jest również nieodpowiednie tło :)

      Usuń
  3. Bardzo fajne eksperymenty. O ile poprzednia bransoletka była dość surowa, to ta nabrała lekkości i koloru :-)
    Świetnie prezentują się ogniwka w tym kolorze.
    Zdjęcia na czarnym tle są bardzo profesjonalne :-). U mnie na razie biała płytka w ciągłym użyciu, ale czarna też by się przydała.
    Pozdrawiam cieplutko.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niby taka sama, a jednak zupełnie inna... jednak kolor robi swoje :)
      Czarna płytka się przydaje, szczególnie do fotografowania mocno błyszczących rzeczy, jak kryształki czy ogniwka.
      Dziękuję Beatko i pozdrawiam :)

      Usuń
  4. Świetnie wygląda ten JPL z kolorem, dzięki temu nabrał "tego czegoś" (nie wiem jak to nazwać: charakteru, wyrazistości, świeżości... chyba wszystkiego naraz) :)
    Dziękuję za zdjęciowy komplement ;) Twoje też wyglądają bardzo dobrze, chociaż wiem jak dziwnie jest się tak nagle przestawić z białego na czarne. Ale właśnie takie ciemne tło jakoś wyjątkowo pasuje do chainmaillowych tworów. Ja akurat robię zdjęcia na "byle czym", a do zakupu profesjonalnych teł zbieram się już chyba ze 3 lata... jednak prawdą jest, że prowizorka wytrzyma najdłużej (i dotyczy to nie tylko remontów) :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też nie bardzo umiem to określić, ale myślę, że to nie ostatni eksperyment kolorystyczny z JPL-em :)
      Twoje zdjęcia naprawdę mnie zachwyciły i trudno mi uwierzyć, że robisz je na "byle czym". Ja próbowałam wielu opcji, ale mój aparat zawsze miał inne spojrzenie na tę czerń i ostatecznie musiałam ostro popracować w programie graficznym, żeby ją ze zdjęcia wyciągnąć. W każdym razie cieszę się, że zdecydowałam się na ten zakup :)

      Usuń
  5. Jestem tego samego zdania :) Muszę tylko uzupełnić zapasy kolorowych drutów i wypróbować inne połączenia. A co do "badań", to na pewno podzielę się ich wynikami, ale to musi trochę potrwać :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Pięknie wygląda to połączenie kolorystyczne, szczególnie na czarnym tle :) Chyba też muszę się w taką podkładkę zaopatrzyć, chociaż z drugiej strony, mam czarny stół w salonie, może się nada ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki, bardzo chciałam zrobić te zdjęcia na czarnym i miałam rację ;) A ty spróbuj na tym stole, powinien się nadać :)

      Usuń
  7. Cały komplet świetnie się prezentuje! Ale ta bransoletka szczególnie wpadła mi w oko - przez turkusowe ogniwka kojarzy mi się z jakimś egzotycznym, kolorowym wężem. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki, ta kolorystyka faktycznie coś w sobie ma :)

      Usuń

Copyright © Z kociołka czarownicy , Blogger