sobota, sierpnia 22, 2015

Chainmaille - co to jest i czym się to je?

Zgodnie z obietnicą spróbuję przybliżyć Wam tajniki techniki zwanej chainmaille.
Jest to technika stara jak świat, jej korzenie tkwią w Starożytności. Służyła rycerstwu do ochrony ciała przed bronią wroga - czyli do wyrobu czegoś w rodzaju starożytnej kamizelki kuloodpornej - kolczugi inaczej określanej mianem pancerza kolczego. Określenie Chain maille oznacza w języku angielskim po prostu kolczugę. Nie udało mi się znaleźć informacji kto i kiedy po raz pierwszy zaczął wykonywać ozdoby w tej technice, ale podejrzewam, że było to równie dawno. Prawdziwy renesans technik kolczych nastąpił pod koniec XX wieku wraz z modą na bractwa rycerskie.


Ciekawostka - kolcze metalowe rękawice wykorzystywane są współcześnie jako ubiór BHP przez osoby pracujące przy niektórych, wyjątkowo ostrych urządzeniach tnących :)

Rękawice metalowe dla rzeźników

Ale nas interesuje w tym momencie głównie zastosowanie chainmaille w biżuterii.
W poniższym opracowaniu nie znajdziecie żadnych tutoriali ani schematów. Znajdziecie natomiast garść podstawowych informacji, bez których trudno zacząć zabawę z kółeczkami. Pamiętam, że kiedy zainteresowałam się tą techniką (jakieś 5 lat temu) to znalezienie jakiejkolwiek informacji na temat wymagało wielogodzinnego przeszukiwania sieci, a i tak niewiele udawało się znaleźć, w dodatku tylko po angielsku. Samodzielne dojście do tych oczywistości, które przedstawiam poniżej zajęło mi około roku prób i błędów.
Teraz proszę, zróbcie sobie duży kubek kawusi, albo herbatki, może też jakąś kanapeczkę, bo czytanie zajmie Wam trochę czasu.
Gotowi? A więc, zaczynamy!

1. Materiały:

Oczywiście podstawowym materiałem wykorzystywanym w chainmaille są metalowe ogniwka, które mogą być wykonane praktycznie z każdego rodzaju metalu. Jednak nie każde ogniwko się do tego nadaje. Te właściwe określane są jako "otwarte" lub "pojedyncze". Są to po prostu rozcięte kółeczka. Nie mogą to być tzw "sprężynki". Od jakości ogniwek zależy nie tylko efekt końcowy, ale również łatwość (lub nie) wykonywania plecionki. Ważne są dwie rzeczy: aby ogniwka trzymały rozmiar i kształt (czyli żeby wszystkie użyte do danego projektu były rzeczywiście jednakowe i okrągłe), bo inaczej może się nam w ogóle nie udać połączyć ich w całość. Drugą sprawą jest sposób w jaki zostały rozcięte - to jednak ma wpływ w zasadzie tylko na estetykę projektu.
Oto ogniwka idealne:
(zdjęcie pochodzi z oferty amerykańskiego sklepu z ogniwkami: The Ring Lord)

A takie z kolei się do niczego nie nadają:


Jak możecie zauważyć na pierwszym zdjęciu rzaz, czyli linia przecięcia kółeczek jest równiuteńka, a po ich zamknięciu końcówki schodzą się idealnie. Efekt taki można uzyskać tylko rozcinając ogniwka piłką włosową. Z kolei na drugim zdjęciu nie dość, że kółeczka rozcinane były obcinaczkami do drutu, to jeszcze ich końce zachodzą na siebie. Takich ogniwek nie da się prawidłowo zamknąć, bo jeśli nawet zetkniemy końce drutu, to kółeczka nie będą okrągłe i w dodatku różnej wielkości.
Ogniwka idealne, takie jak na pierwszym zdjęciu są właściwie w Polsce nieosiągalne, a w każdym razie w bardzo ograniczonym zakresie. Można sobie takie samemu zrobić, ale jest to kupa roboty i na początek zdecydowanie odradzam. Jakby się jednak ktoś uparł, to polecam zajrzeć tutaj, gdzie znajdziecie co nieco informacji na ten temat.
Jak w każdej sytuacji tak i w tym przypadku można osiągnąć kompromis. Oto "złoty środek":


Te ogniwka są cięte maszynowo. Może cięcie nie jest tak idealne, jak spod piłki, ale końcówki dobrze dochodzą do siebie nie zniekształcając kółeczek. Prawie wszystkie prace pokazywane dotąd przeze mnie zostały wykonane z takich właśnie ogniwek. Najważniejsze, że są one dostępne w większości polskich sklepów z półfabrykatami do biżuterii i mają przystępną cenę. Nie podam tutaj żadnych konkretnych adresów, jednak gdyby ktoś chciał, to mogę służyć takowymi, tyle że w prywatnej wiadomości.
Oprócz metalowych ogniwek używamy też czasem różnego rodzaju koralików, zawieszek i ozdobnych kółeczek z innych materiałów. Oczywiście potrzebne będą też zapięcia, bigle do kolczyków, szpilki do koralików itp.
Skoro już wiemy jakich kółeczek szukać, to teraz musimy jeszcze się dowiedzieć jakiej one mają być wielkości...

2. Wymiary:

Jest to bardzo istotny element i wbrew pozorom dość skomplikowany. Wszystko przez to, że prawie wszystkie poradniki, schematy i turoriale pochodzą z USA, a tam używają bardzo dziwnych jednostek (jakieś cale, stopy, uncje, brrr). Przeliczanie ich na bardziej swojskie milimetry czasem doprowadza mnie do rozpaczy. Dlatego zgromadziłam całkiem pokaźny zbiór różnych tabelek mających to ułatwić.
1. Podstawowym parametrem używanym w chainmaillu jest współczynnik proporcji "Aspect Ratio", czyli w skrócie AR. W przypadku splotów wykorzystujących tylko jeden rodzaj (rozmiar) ogniwek, lub różne wielkości, ale wykonane z takiego samego drutu - jest to jedyny istotny parametr. Otrzymamy go (uwaga matematyka!) dzieląc wewnętrzną średnicę kółeczka (ID) przez grubość drutu, z którego jest wykonane (WD), czyli: AR=ID/WD. Oczywiście do obliczeń wymiary te muszą być podane w tych samych jednostkach.
2. Kolejnym parametrem jest wewnętrzna średnica ogniwka. "Inner Diameter" czyli ID.
Uwaga! Wszystkie amerykańskie sklepy specjalizujące się w materiałach do chainmaille i poradniki podają zawsze właśnie ten wymiar (oczywiście w calach, a raczej jego ułamkach), natomiast u nas w sklepach podawana jest zazwyczaj średnica zewnętrzna! Dlatego przed zakupem ogniwek trzeba się upewnić który to z tych wymiarów.
3. Grubość drutu, z którego wykonane są ogniwka. "Wire Diameter" czyli WD. Tutaj dopiero jest pomieszanie z poplątaniem! U nas określa się to w milimetrach, ale "w świecie" obowiązuje jednostka "gauge" (obliczana na trochę podobnej zasadzie jak kaliber). Ale żeby nie było zbyt prosto to gauge (podobnie jak mila) nie jest jedno. I tak mamy SWG i AWG, które co nieco się od siebie różnią. Trochę dokładniej opisał ten paradoks "kolega po fachu" - Krzysiek Kamieński więc jeśli macie siłę i ochotę to znajdziecie to tutaj. Najgorsze jest to, że czasem nie jest jednoznacznie określone, które "gauge" jest podane (SWG czy AWG) i trzeba się domyślać. Odnoszę wrażenie, że nawet amerykańskie źródła często mylą te dwie jednostki trzeba się posiłkować jeszcze innymi danymi, aby obliczyć faktyczną grubość drutu. Oto tabelka, w której są one porównane w przeliczeniu na milimetry:

(tabelkę podkradłam od Krzyśka, o stąd)

I jeszcze trochę obszerniejsze przeliczenie gauge na cale i milimetry:

(niestety nie pamiętam źródła)

4. Ostatni z wymiarów, który czasem może się przydać to średnica zewnętrzna ogniwka "Outside Diameter", czyli OD. W instrukcjach wykonania plecionek tylko sporadycznie się pojawia. Zawsze można ją sobie obliczyć mając dowolne dwa z wcześniej opisanych parametrów.

Na koniec jeszcze jedna tabelka. To już moje dzieło. Zestawiłam w niej w zasadzie wszystkie opisane wcześniej parametry i bardzo mi się przydaje w pracy z ogniwkami:


Najczęściej wykorzystywane ogniwka wykonane są z drutu 0,8 - 1,2 mm , a ich współczynnik AR mieści się w przedziale 3-5

3. Narzędzia:

W chainmaille nic nie zdziała się gołymi rękami. Potrzebne są stosowne narzędzia. Najczęściej działa się dwoma parami szczypiec - jedne do prawej ręki, drugie do lewej. Nie ma jakiegoś specjalnego modelu, a przynajmniej ja się z takim nie spotkałam. Ważne aby miały gładką, płaską powierzchnię (bez ząbków) i były dość szerokie. Im większą część ogniwka uda się nam złapać przy zaginaniu/odginaniu, tym mniejsze ryzyko, że pokaleczymy drut, z którego są zrobione. Dlatego raczej odpadają kombinerki oraz bociany, szczególnie okrągłe. Takie zdecydowanie odradzam:


 Ja najchętniej używam takich:


Ale równie dobre są takie:


Do delikatniejszych drutów (np. aluminiowych) lub pokrytych różnymi powłokami można też zastosować specjalne szczypce do wrappingu powleczone nylonem:

(zdjęcie pochodzi stąd)

Można też swoje ulubione szczypce potraktować specjalnym preparatem, czymś w rodzaju gumy w płynie. Kilka firm produkuje coś takiego. Niestety jeszcze nie zdecydowałam się na jego zakup, więc mam wiedzę tylko teoretyczną na ten temat.

Są też takie specjalne "pierścionki" do zaginania ogniwek. Nazywa się to "krążek biżuteryjny", a wygląda tak (niestety posiałam gdzieś swój egzemplarz, więc zdjęcie "sklepowe"):

(zdjęcie pochodzi stąd)

Pierścień ma 4 szczeliny różnej szerokości, przystosowane do różnej grubości drutów. Zakłada się go na palec jak naparstek. Takie urządzonko może zastąpić jedne ze szczypiec. Jednak z doświadczenia wiem, że przydaje on głównie przy zaginaniu/odginaniu pustych ogniwek, kiedy mamy dostęp do dość dużej ich części. Zajmę się tym dokładniej przy omawianiu techniki (pod warunkiem, że znajdę swój krążek).

Kolejnym przydatnym urządzeniem jest suwmiarka, najlepiej elektroniczna - w chainmaille dużą role odgrywa precyzja, a nasze sklepy nie zawsze podają dokładne wymiary.

Jeśli zamierzamy urozmaicić naszą pracę koralikami, to przydadzą się również okrągłe szczypce do wykręcenia loopika i obcinaczka do odcięcia nadmiaru drutu.

No i wreszcie dla ambitnych: aby samodzielnie ukręcić ogniwka będziemy potrzebować: drut, mandrylę, czyli trzpień do nawinięcia drutu o średnicy odpowiadającej żądanemu ID naszych ogniwek (można ją zamontować w wiertarce) i piłkę włosową z bardzo cienkim brzeszczotem do metalu. Na ten temat nie będę się jednak rozwodzić, bo jak już pisałam nie polecam tej zabawy początkującym i sama unikam jej jak ognia.

Widzę, że zrobił mi się już całkiem pokaźny elaborat, dlatego w tym miejscu zakończę pierwszą część mojego poradnika.
Udało się Wam dotrwać do końca? Macie ochotę na więcej? Jeśli tak, to w kolejnej części postaram się omówić podstawy techniki. A póki co, jeśli macie jakiekolwiek wątpliwości to pytajcie - odpowiem na wszystkie bez wyjątku :)

14 komentarzy:

  1. Fajnie wszystko opisałaś, ale i tak pozostanę przy moich hafcikach i papierkach. Dla mnie to zbyt pracochłonne :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prawda jest taka, że wszystkie techniki są pracochłonne. Haft krzyżykowy nawet bardziej jak chainmaille, na papierkach się nie znam, więc się nie wypowiadam. Wszystko zależy od nastawienia :)

      Usuń
  2. Fajnie się czytało. Kiedyś na YT natrafiłam na filmiki dotyczące tej techniki. Jeden z nich prezentował robienie tych ogniwek właśnie. Wyglądało tak prosto :) Technika bardzo mi się podoba i nawet kupiłam kiedyś wisiorek. Zauważyłam, że ceny tych ozdób są baaaardzo zróżnicowane - od zupełnie przystępnych do absurdalnych. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Do robienia ogniwek są takie specjalne urządzenia, wtedy to wydaje się łatwe, ale cena... lepiej nie mówić. Co do cen to trudna sprawa. Po pierwsze jest olbrzymi rozrzut w cenach materiałów (a trochę tego potrzeba nawet do najprostszej plecionki) - pomiędzy najtańszymi żelaznymi, a najdroższymi srebrnymi różnica w cenie jest 50-100 krotna! A samo wykonanie jest dość czasochłonne i też trudno oszacować na ile to wycenić. Jednak wydaje mi się, że przede wszystkim różnica w cenach zależy od użytych materiałów.
      Pozdrawiam :)

      Usuń
  3. Ile fachowej wiedzy! Bardzo miło się czytało.
    Sama nie zajmuję się tą techniką, ale jak pewnie każdy, od czasu do czasu potrzebuję ogniwka do chociażby zamontowania karabińczyka i powiedzieć mogę jedno, kupić porządne graniczy z cudem. Liche to wszystko i szybko się odkształca. A tego krążka do dziś nie umiem obsługiwać :) Wolę szczypce, albo zagonić męża do "brudnej" roboty :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki Miło to "usłyszeć" właśnie od Ciebie. A co do ogniwek to u nas jest prawdziwa wolna amerykanka. Nie ma szans po samych opisach zorientować się z czym mamy do czynienia; pół biedy jak są dobre zdjęcia, a faktyczne wymiary często obliczam sobie właśnie na podstawie zdjęcia przy pomocy suwmiarki i kalkulatora ;-) W jednym z "czołowych" polskich sklepów z półfabrykatami znalazłam obok siebie ogniwka całkiem niezłe i kompletnie beznadziejne - opis w zasadzie prawie identyczny; trzeba się dobrze pilnować przy kupowaniu. A za krążkiem też nie przepadam, czasem zakładam na palec z zamiarem używania, a po jakimś czasie łapię się na tym, że i tak działam na 2 szczypce ;-D

      Usuń
  4. Dzięki Ci ogromne za tego posta! :) Sama przeczytałam, Męża też zagoniłam do czytania (hihihi) i... po zgromadzeniu odpowiedniej ilości wiedzy może coś z tego będzie :) Na kolejną część oczywiście czekam z niecierpliwością ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że mogę być pomocna :) I że dzięki temu uda Ci się rozpocząć przygodę z nową techniką :)

      Usuń
  5. Bardzo fachowo i dokładnie opisane :) Na razie trochę przeraża mnie to wybieranie odpowiednich parametrów kółeczek, ale trzeba się będzie wczytać dokładniej. Nie za bardzo zrozumiałam z parametrami grubości drutu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Teoria w dużej dawce i koncentracji może być lekko przerażająca, ale kiedy zacznie się to wprowadzać w życie to zaczyna się układać bardziej logicznie. Jeśli chodzi o drut, to domyślam się, że nie ogarniasz "gauge"? Na szczęście nawet amerykańskie źródła coraz częściej oprócz tych swoich szalonych jednostek, podają również parametry w systemie metrycznym. Myślę, że te wątpliwości rozwieją się "w praniu". Jeśli nie, to będę wyjaśniać do skutku :)

      Usuń
  6. Dzień dobry, widzę że dawno tu nikogo nie było, bardzo się ciesze że trafiłam na tego bloga i na naukę chainmaille bo własnie tego szukałam. Będę pilnie czytać i uczyć się ponieważ zafascynowała mnie ta zabawa z kółkami a wiedza fachowa na te temat jest bezcenna i świetnie przez Ciebie podana.Dziekuję i pozdrawiam - Iwona

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miło mi, że znalazła się kolejna pasjonatka tej techniki :) Niestety nasza wspólna nauka właśnie się kończy, ale oczywiście lekcje i wszystkie inne informacje nadal pozostają dostępne. Tak więc, życzę miłego zaginania kółeczek ;)

      Usuń

Copyright © Z kociołka czarownicy , Blogger