sobota, stycznia 25, 2014

Patchwork

Dziś będzie o szyciu...
Oj naszyłam się ja w życiu co nieco. Ale nie będę tu pisać o ciuchach, choć naprawdę sporo tego było. Patchwork odkryłam w najodpowiedniejszym do tego momencie, kiedy po urodzeniu pierwszej córki siedziałam sama (no prawie) przez cały boży dzień, w wielkim mieszkaniu, z maszyną do szycia na chodzie i nie mając zbyt wiele do roboty. Warunki prawie idealne. Pierwsze były oczywiście różne akcesoria dla dziecka - kocyki, podusie itp. i różne drobiazgi do domu. Do dzisiejszych czasów dotrwało tego niewiele, ale przeżył na przykład mój pierwszy patchwork (nie wiem jak to możliwe). Dziwne jest to tym bardziej, że ma on już 20 lat i przetrwał trójkę dzieci. Jest to niewielki kocyk dziecinny uszyty z flaneli z wykorzystaniem klasycznych motywów, ale nietypowo ze sobą połączonych, bo zamiast łączyć osobno moduły wzoru, ja zastosowałam coś w rodzaju ich przenikania. Oczywiście projekt własny. Do kompletu była jeszcze poduszeczka, ale ona już nie przeżyła. Oto kocyk:

Kolejna rzecz, którą chcę pokazać, to komplet: kocyk z poduszką (kocyk z alfabetem, poduszka z cyframi). Tym razem już pełnowymiarowy. Zdjęcie zrobione, kiedy był jeszcze względnie nowy (widać datę), bo wysyłałam go na jakiś konkurs. Oczywiście nic nie wygrałam, ale przynajmniej mam pamiątkę:

Takie komplety powstały trzy. Różniły się kolorystyką, krojem literek alfabetu i detalami. Niestety dzisiaj nie nadają się one już do pokazywania, choć w użyciu są nadal.

Swego czasu moim "znakiem firmowym" były kapturki - ocieplacze na dzbanek z herbatą. Bardzo praktyczna rzecz; podpatrzyłam kiedyś u koleżanki i szybko stworzyłam własną wersję. Początkowo ozdabiałam je aplikacjami, potem były już patchworkowe. Oczywiście większość rozeszła się po ludziach, ale i u mnie kilka zostało, na przykład ten:

Ostatnio wprawdzie rzadko zasiadam do maszyny (trochę nie mam warunków), ale w zeszłym roku otrzymałam od znajomych nietypowe zamówienie na kapturek... z kotkiem, pieskiem, konikiem i kurką (było wymienionych jeszcze kilka innych zwierzątek, ale kapturek ma tylko 4 ścianki). Sprężyłam się więc i powstał taki oto twór, który przydał się jak znalazł jako prezent na rocznicę ślubu. Sylwetki zwierzątek wykonane zostały w technice PP (paper piercing), nie jest to żadna aplikacja, tylko patchwork:

I jeszcze wszystkie zwierzątka razem:
 

A tutaj cała moja skromna galeria patchworków.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © Z kociołka czarownicy , Blogger