piątek, stycznia 24, 2014

Krzyżyki

Rzecz będzie o hafcie.
Jako tzw. "umysł ścisły" zdecydowanie preferuję wszelkie rodzaje haftu liczonego, a nieodmiennie od bardzo dawna zdecydowany prym wśród nich wiedzie haft krzyżykowy. Oczywiście próbowałam też innych: pełnego, cieniowanego, richelieu (ten nawet dość lubię), ale zawsze w końcu wracam do krzyżyków. Na początku były to serwety, serwetki i obrusy haftowane w jedno-, góra dwubarwne wzory. Były one zawsze żelaznym pomysłem na prezenty dla bliskich, dlatego wszystkie, które jeszcze istnieją są "gdzieś po ludziach", czasem nawet niektóre spotykam. Nieraz z zazdrością oglądałam wzory haftowanych obrazków w zagranicznych żurnalach, ale czasy były takie, że dobranie muliny w 3 czy nawet 2 kolorach było wyzwaniem nie lada, o obrazkach można było zapomnieć. Niektóre prostsze wzory zdarzało mi się nawet odrysowywać kolorowymi pisakami na papier milimetrowy, chyba byłam szalona! Muliny, tudzież inne robótkowe materiały jak kordonek, czy tkaniny gromadziłam mozolnie, z każdego wyjazdu przywożąc kolejne "łupy". Pierwszy obrazeczek, który wyhaftowałam miał być elementem czegoś, co jednak nie powstało, dlatego występuje nadal w "stanie surowym". Sądząc po inicjale powstał jeszcze w czasach panieńskich, czyli z górą dwie dekady temu. Kolory dobierałam "na oko" z moich zapasów. Wzór pochodzi z Burdy (lub Anny) Oto on:

Z kolei pierwszym "profesjonalnym" obrazkiem był portret Jana Pawła II, który dostała ode mnie Babcia w prezencie na swoje 90 urodziny (czyli 18 lat temu). Wzór pochodzi z któregoś z polskich czasopism z haftami (Moje robótki?), mulina Anchor:

Wraz z podłączeniem się do internetu odkryłam dwie rzeczy: po pierwsze - w sieci znajdują się miliony różnych schematów do haftu, które oczywiście zaczęłam mozolnie chomikować (w tym momencie jest tego ponad 7 GB + pół szafy papierowych czasopism). Po drugie - programy do konwersji obrazu na haft. Po przetestowaniu kilku zdecydowałam się na Haftix. Owocem tego są dwa ukończone obrazki, mnóstwo projektów do zrealizowania i jedna bardzo duża rzecz "w trakcie", a właściwie w "zawieszeniu", ale o niej innym razem.
Te ukończone to portrety stworzone na podstawie starych zdjęć. Pierwszy przedstawia psa imieniem Al - wyżła mojego Taty, który przez całe życie bezgranicznie uwielbiał swojego Pana, co doskonale widać na załączonym obrazku (nie muszę chyba dodawać na kogo patrzy...). Teraz niestety spogląda już tylko ze ściany...

Drugi to portret Cioci wykonany w sepii na podstawie starego zdjęcia legitymacyjnego:

Miałam w planie więcej portretów rodzinnych w sepii, ale póki co czekają na wenę.
Oczywiście oba powyższe obrazki były wyszyte w prezencie. U mnie nie wisi jeszcze nic mojego...
Więcej  moich krzyżykowych prac można zobaczyć tutaj. Zapraszam serdecznie.
I do następnego razu :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © Z kociołka czarownicy , Blogger