...a przynajmniej tak mi się wydawało.
Do zrobienia tej bransoletki natchnęła mnie Bibi Blue, która ostatnio dorwała się do dość masywnych ogniwek, a mnie spodobały się biżutki z nich wyplecione. Tak się składa, że kupiłam kiedyś paczuszkę dużych kółeczek z myślą o łącznikach do bransoletek, ale jest ich tam zdecydowanie za dużo do tego celu, więc postanowiłam zrobić z nich coś więcej. Dokładnie takie coś:
Wiedziałam, że z tak wielkich ogniw bransoletka będzie masywna i ciężka, dlatego od początku miała być męska, bardzo męska. Jednak w miarę plecenia moje przekonanie stawało się coraz słabsze. To, że taka bransoletka spodobała się mojej córce ani trochę mnie nie dziwi, ale (o zgrozo!) ona podoba się również mnie. No sami przyznajcie, że fajnie wygląda:
Ogniwka zakupiłam w sklepie dla pasjonatów rycerstwa i prawdopodobnie przeznaczone były one na prawdziwe kolczugi. Jeśli tak, to biedni ci rycerze. Bransoletka waży prawie 40 g! A ile musi ważyć taka kolczuga? Mój kręgosłup powiedziałby temu stanowcze nie! Bransoletka musi wystarczyć.
Długość (obwód) bransoletki to 21 cm, jej szerokość to 10,5 mm, a grubość 6,5 mm. O wadze już wspomniałam, ale powtórzę raz jeszcze: prawie 40 g.
Ogniwka to mosiądz o parametrach WD = 1,8 mm, ID = 8 mm, AR = 4,5. Splot to oczywiście Half Persian 4 in 1, który ostatnio bardzo przypadł mi do gustu.
Bransoletka jest naprawdę bardzo masywna, co doskonale widać na moim jakże filigranowym ekspozytorze:
Nie znalazłam u siebie żadnego zapięcia, które by do niej pasowało - wszystkie były zbyt delikatne, a spośród jedynych dwóch karabińczyków, które rozmiarem mogłyby być, jeden był z serduszkiem, a drugi z kwiatuszkiem :(
No nie było wyjścia, musiałam zrobić coś własnoręcznie. Wzięłam najgrubszy drut jaki miałam, czyli 1,2 mm i ukształtowałam z niego haczyk. O taki:
Wydaje mi się, że lepiej być nie mogło. Takie proste zapięcie pasuje tu jak ulał.
Oczywiście to moja kolejna praca na lekcję nr 9:
Mam jeszcze kilka perskich eksperymentów do pokazania, ale muszę je jeszcze uwiecznić, więc postaram się pokazać je jutro.
Świetna :) Mnie też bardzo podobają się takie surowe masywne bransy, więc najbezpieczniej chyba stwierdzić, że to unisex i już ;)
OdpowiedzUsuńTak to rzeczywiście najbezpieczniejsza opcja ;) Dzięki :)
UsuńPiękna, a że masywna to nawet lepiej, ja tam zbyt cienkich nie lubię! pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńOprócz tego, że masywna, to jeszcze ciężka. Damska wersja przydałaby się z aluminium ;) Dziękuję i pozdrawiam :)
UsuńCudna! Mnie też się bardzo podoba, uwielbiam takie prace :)
OdpowiedzUsuńDzięki. Miło mi czytać te słowa :)
UsuńŚwietna ja też bym taką chętnie nosiła :)
OdpowiedzUsuńSame "delikatne" kobietki się tu wypowiadają, ale bardzo miło mi, że tak uważacie :)
UsuńKochana, kiedy delikatnym w tym najładniej😆
OdpowiedzUsuńMega, bardzo mi się podoba:)
Dzięki Anitko :)
UsuńCoś dla mnie :D Kocham duże i ciężkie bransy, uwielbiam czuć, że mam coś na nadgarstku ;) Może dlatego ze duża dziewczynka jestem i jakoś mi tak filigrany nie pasują ;)
OdpowiedzUsuńMuszę popatrzeć za takimi ogniwkami, bo moje miały WD 1,2 mm i wyszło całkiem nieźle (przy OD 10 mm) a z takich jak Ty robiłaś, to już absolutna bomba :)
Bardzo mi sie podoba bizantyjczyk, ale HP 4in1 go w bransoletach dla mnie bije na głowe :D
Dzięki. To prawda, HP 4in1 jest wprost stworzony do bransolet - niezależnie od ich grubości :)
Usuńo jak mi miło :) ja swoją nosze sama, praktycznie się nie rozstaję. Jest rzeczywiście ciężka. Moim zdaniem, mimo że bardzo mi się taka masywna podoba, pasuje też i mężczyznom :)
OdpowiedzUsuńTak jak Ania stwierdziła - najbezpieczniej powiedzieć, że to unisex ;) Jak dotąd podążałam raczej w kierunku miniaturyzacji, ale muszę zwrócić też honor większym formom ;)
UsuńPrzy tej wadze i szerokości to zdecydowanie męska bransoleta :) Chociaż też bym nią nie pogardziła, bo jest super :)
OdpowiedzUsuńDzięki. Jak już gdzieś wcześniej wspomniałam damska wersja powinna być z aluminium - byłaby dużo lżejsza :)
Usuń