Ten post miał się ukazać jeszcze przed Świętami, zaraz po tym jak Szuflada pokazała efekty naszego testowania u siebie, ale... nie wyszło. Jest dopiero teraz. Czas mi się ostatnio trochę skurczył i najbardziej cierpi na tym blog. Cóż, takie życie.
Do czterech razy sztuka! Trzy pierwsze testowania przeszły mi koło nosa, bo z różnych przyczyn nie zdążyłam się na nie zapisać. Tym razem się udało i w dodatku załapałam się do grona 5 szczęśliwców. Test dotyczy ceramicznych kaboszonów z Kadoro. Mnie przypadł w udziale ten zestaw:
Do czterech razy sztuka! Trzy pierwsze testowania przeszły mi koło nosa, bo z różnych przyczyn nie zdążyłam się na nie zapisać. Tym razem się udało i w dodatku załapałam się do grona 5 szczęśliwców. Test dotyczy ceramicznych kaboszonów z Kadoro. Mnie przypadł w udziale ten zestaw:
(zdjęcie pochodzi ze strony Szuflady)
Kolorki bardzo wiosenne, prawda? Nie miałam wcześniej do czynienia z tymi kaboszonami, więc z niecierpliwością oczekiwałam na przesyłkę. Okazało się, że są cudne i... malutkie. Zawsze podobał mi się połysk ceramicznych koralików i te kaboszony również go mają. Natomiast rozmiary mnie trochę zmroziły. Największe łezki to wprawdzie 18 x 25 mm, ale najmniejsze owale to tylko 8 x 10 mm. Tych mniejszych jest zdecydowanie więcej. A ja wcześniej wymyśliłam sobie, że oprawię je w moich trzech ulubionych technikach: wire-wrapping, chainmaille i beading.
Ale najpierw kilka słów o samych kaboszonach. Są dość starannie wykonane, nie znalazłam żadnych skaz, ani pęcherzyków powietrza. Wierzch jest mocno wypukły i jak już wspomniałam ma piękny połysk. Natomiast od spodu są idealnie płaskie i lekko porowate. Kształt aż się prosi aby przykleić do podkładu i obszyć koralikami. Jednak byłam dzielna i nie poszłam na skróty.
Najpierw złapałam za miedziane druciki. Do żółtych łezek pasowały mi idealnie.
Wyplotłam coś w rodzaju koszyczka, czy może raczej obręczy, w której umieściłam kaboszony.
Dzięki temu, że jego krawędzie nie są zaokrąglone, kaboszon dobrze się klinuje w środku i oplot trzyma bardzo pewnie. Po raz pierwszy oprawiałam kaboszon w ten właśnie sposób i okazało się to łatwiejsze niż przypuszczałam.
Plecki są niestety "gołe":
Poza wspomnianym "koszyczkiem" reszta oprawy jest prawie minimalistyczna. Zależało mi na tym, żeby nie dodawać zbyt dużo masy kaboszonom, które same są już dość ciężkie.
Kolczyki mają wymiary: 2,7 x 1.5 cm + bigiel i ważą ok. 3 g każdy
Natomiast wisiorek to: 3,7 x 2 cm i ok. 6 g
Wisiorek nie posiada odrębnej krawatki. Oczko do zawieszenia go jest integralną częścią oplotu i jest na tyle szerokie, że swobodnie pomieści rzemień (nawet 4 mm grubości) lub łańcuszek.
Miedziana oprawa została oczywiście zoksydowana. W trakcie tego procesu porobiłam trochę zdjęć, tak więc post o oksydowaniu ukaże się lada chwila.
Jeszcze kilka ujęć na różnych tłach:
A teraz lecę odpowiadać na Wasze komentarze. Wybaczcie, że tyle musiałyście czekać, ale nie wyrabiam.
PS. Jakby co, to komplecik jest do wzięcia :)
Ale najpierw kilka słów o samych kaboszonach. Są dość starannie wykonane, nie znalazłam żadnych skaz, ani pęcherzyków powietrza. Wierzch jest mocno wypukły i jak już wspomniałam ma piękny połysk. Natomiast od spodu są idealnie płaskie i lekko porowate. Kształt aż się prosi aby przykleić do podkładu i obszyć koralikami. Jednak byłam dzielna i nie poszłam na skróty.
Najpierw złapałam za miedziane druciki. Do żółtych łezek pasowały mi idealnie.
Wyplotłam coś w rodzaju koszyczka, czy może raczej obręczy, w której umieściłam kaboszony.
Dzięki temu, że jego krawędzie nie są zaokrąglone, kaboszon dobrze się klinuje w środku i oplot trzyma bardzo pewnie. Po raz pierwszy oprawiałam kaboszon w ten właśnie sposób i okazało się to łatwiejsze niż przypuszczałam.
Plecki są niestety "gołe":
Poza wspomnianym "koszyczkiem" reszta oprawy jest prawie minimalistyczna. Zależało mi na tym, żeby nie dodawać zbyt dużo masy kaboszonom, które same są już dość ciężkie.
Kolczyki mają wymiary: 2,7 x 1.5 cm + bigiel i ważą ok. 3 g każdy
Natomiast wisiorek to: 3,7 x 2 cm i ok. 6 g
Wisiorek nie posiada odrębnej krawatki. Oczko do zawieszenia go jest integralną częścią oplotu i jest na tyle szerokie, że swobodnie pomieści rzemień (nawet 4 mm grubości) lub łańcuszek.
Miedziana oprawa została oczywiście zoksydowana. W trakcie tego procesu porobiłam trochę zdjęć, tak więc post o oksydowaniu ukaże się lada chwila.
Jeszcze kilka ujęć na różnych tłach:
A teraz lecę odpowiadać na Wasze komentarze. Wybaczcie, że tyle musiałyście czekać, ale nie wyrabiam.
PS. Jakby co, to komplecik jest do wzięcia :)
Przepięknie wyszedł ten komplecik, taki wiosenny! Miedź idealnie pasowała do tego kolorku :) Tak spodobały mi się Wasze testy, że sama zakupiłam kilka kaboszonów i zobaczymy, co z nich wyjdzie ;) Mają naprawdę piękny połysk i kolory!
OdpowiedzUsuńDzięki. Od razu zobaczyłam je w miedzi. A kaboszony są naprawdę piękne :)
UsuńJakie niestety? To że plecki są gołe, to właśnie dobrze, a nawet bardzo dobrze :-). I niesamowicie mi się podoba krawatka-oczko. Cały komplet mnie urzekł, jest prześliczny! Tak pięknie potrafisz pleść drucikiem... Kaboszony wpisuję na listę "wypróbować", bo mnie bardzo zaciekawiły.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko.
Dzięki Beatko :) Jak kamień ma mało reprezentacyjne plecki to zazwyczaj je zasłaniam, ale tu byłoby po prostu za ciężko. Taka krawatka jakoś sama mi się narzuciła, doczepiona wydawała mi się niepotrzebnym dodatkiem. A kaboszony naprawdę są warte uwagi :)
UsuńPozdrawiam :)
Komplecik cudny. Bardzo mi się podoba, chociaż w żółciach nie gustuję. Kaboszony wyglądają jak minerały.
OdpowiedzUsuńDzięki. Ten żółty odcień jest naprawdę ładny, taki ciepły. A kaboszony faktycznie wyglądają "rasowo" :)
UsuńKomplecikiem zachwycałam się już na stronie Szuflady. Kolor kaboszonów bez oprawy mi się nie podobał a Ty stworzyłaś coś wspaniałego. Miedź idealnie się z nimi komponuje :)
OdpowiedzUsuńDzięki. Żółty jest jednym z tych kolorów, którym "do twarzy" w miedzi ;)
UsuńRewelacja. Widziałam już w SZufladzie, ale jakoś nie miałam czasu się pochylić nad precyzją wykonania. Jest śliczny, zachwycają mnie te miedziane sploty. Komplet niezwykłej urody :-) Gratuluję tak pięknej pracy i pozdrawiam serdecznie :-)
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo i również pozdrawiam :)
UsuńPrzepiękny komplecik,kolor bardzo mi się podoba i te sploty,cudnie ♥ pozdrawiam ♥
OdpowiedzUsuńDzięki :)
UsuńOczywiście już widziałam w Szufladzie i zastanawiałam się kiedy pokażesz u siebie ;) Piękny komplecik, połączenie żółtego z miedzią zawsze wygląda świetnie. No i podobają mi się "gołe" plecki, nie ma potrzeby ich zasłaniać :)
OdpowiedzUsuńNo właśnie, mam straszne opóźnienia blogowe. Cieszę się, że Ci się podoba :)
UsuńCudowne są twoje "druciki" Piękne i misterne:) Podziwiam nieustannie:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie:)
Dziękuję bardzo Joasiu :)
UsuńPięknie oprawiłaś kaboszoniki idealnie wpasowane są w "koszyczki" i gołe plecka nic a nic im nie przeszkadzają :) Piekny komplecik:) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńDzięki. Również pozdrawiam :)
UsuńPięknie to zrobiłaś, wyszły małe dzieła sztuki :)
OdpowiedzUsuńPodziwiam Agatko Twoje umiejętności, bo z takim wyplataniem to mnie jest w ogóle nie po drodze :)
Dziękuję bardzo. To moja ulubiona technika, mimo, że niełatwa, choć moje paznokcie kompletnie nie podzielają tego zdania (druty je strasznie rujnują). ;)
Usuń