poniedziałek, października 19, 2015

Pigwa czy pigwowiec?

Pytanie wbrew pozorom dość istotne, bo różnica jest spora, a wiele osób nawet nie wie, że to są dwa odrębne gatunki. Nastał sezon na wszelkie pigwowe przetwory i w związku z tym rodzą się różne wątpliwości i pytania. Ostatnio nasza Danusia spytała o moje sposoby na nalewkę z pigwowca. Postanowiłam się więc podzielić się z Wami moją wiedzą na ten temat. Nie jest może ona jeszcze pełna, bo sama od niedawna zajmuję się tymi owocami i doświadczenie mam jeszcze niewielkie, ale coś tam już wiem. Mam trzy różne krzaki pigwowca, które wreszcie w tym roku zaowocowały w sposób zadowalający. Mam też dwie pigwy posadzone rok temu, ale chyba niezbyt im się u mnie podoba, bo są jeszcze strasznie słabosilne, nie wiem czy coś z nich w ogóle będzie. Podejrzewam, że na mojej glinie jest im raz za mokro, raz za sucho. Gdy sadziliśmy zeszłej jesieni musieliśmy wykopać rowek, żeby spuścić wodę z dołka, a i tak z ziemi (gliny) można było garnki lepić, z kolei tegoroczne lato było wyjątkowo suche i ziemia zrobiła się twarda jak beton.

Zacznę od odrobiny teorii:
  1. "Pigwa pospolita Cydonia oblonga należy do rodziny różowatych Rosaceae. Dziko rośnie w Azji. W naszym kraju raczej rzadko uprawiana i mało znana jako drzewo owocowe, częściej służy jako podkładka skarlająca dla gruszy (szczególnie wyhodowany typ pigwa S1). Często bywa bywa z nią mylony pigwowiec Chaenomeles sp. Pigwa pospolita może być dużym krzewem lub małym drzewem, dorastającym maksymalnie do 5 metrów wysokości." (źródłoUprawia się kilka odmian pigwy, niektóre mają owoce w kształcie gruszek, inne jabłek.
  2. "Pigwowiec to mrozoodporny krzew o ciernistych gałązkach, dorastający do około 2 m wysokości. Uprawiany jest dla przepięknych kwiatów, które pojawiają się na nim nieraz już od wczesnej wiosny, a także dla owoców, doskonałych na przetwory - konfitury i nalewki." (źródłoWystępują trzy gatunki pigwowca i sporo odmian. Najpopularniejszy jest pigwowiec japoński, głównie ze względu na burzę czerwonych kwiatów, którymi pokrywa się na wiosnę.

Jeśli macie ochotę na więcej informacji na ten temat to zapraszam do podlinkowanych źródeł.
Tutaj bardzo dobrze opisane są różnice pomiędzy tymi dwoma roślinami.

U mnie w ogródku rosną trzy krzaki pigwowca: jeden japoński (o czerwonych kwiatach) i dwa chińskie (o białych i różowawych kwiatach) oraz dwie pigwy wielkoowocowe gruszkowe, które niestety biedne są jeszcze bardzo, ale dostałam trochę owoców: zarówno gruszkowych, jak i jabłkowych. Dzięki temu dysponuję sporym materiałem porównawczym.
Po pierwsze porównanie owoców pigwy i pigwowca:


Od lewej: pigwa gruszkowa, pigwa jabłkowa, pigwowiec. Po dwa owoce z każdego gatunku: z przodu najmniejsze, z tyłu największe.
Jeśli chodzi o pigwowiec to kształt owoców jest dość zróżnicowany i to niezależnie od gatunku (odmiany). U mnie na tym samym krzaku wyrosły tak różne owoce:


Owoce pigwy są większe, bardziej soczyste i mniej kwaśne (bo trudno powiedzieć, że bardziej słodkie), za to  pigwowca bardziej aromatyczne. Niestety żadne z nich nie nadają się do bezpośredniej konsumpcji. To znaczy trujące nie są, ale twarde i kwaśne.
Zarówno pigwa, jak i pigwowiec nie pochodzą z naszego klimatu i zazwyczaj nie udaje im się dojrzeć na drzewie (krzaku). U mnie pigwowce spadają całkiem zielone, o takie:


Te zostały strącone przez poniedziałkowy śnieg.
Dlatego zanim zabierzemy się za przetwory trzeba owoce jeszcze trochę "dojrzeć". Najlepiej położyć je gdzieś w cieple w towarzystwie dojrzałych jabłek. Muszą zrobić się takie żółciutkie (wyglądają trochę jak cytrynki):


To są owoce pigwowca chińskiego, który jako pierwszy pozbył się ciężaru i już od kilku tygodni dojrzewają w domu. Na japońskim jeszcze trochę ich wisi:


Co bynajmniej nie przeszkadza mu cały czas kwitnąć:


Mam nadzieję, że po tym wstępie nie będziecie już mieć wątpliwości czy owoce, które dostaliście od kogoś to pigwa czy pigwowiec. Jest to o tyle ważne, że trochę inaczej trzeba postępować z jednymi jak z drugimi. Owoce pigwowca wymagają więcej cukru i raczej nie nadają się na dżemy w przeciwieństwie do pigwy. Owoce są tak aromatyczne, ze nie spotkałam się z przypadkiem dodawania do przetworów dodatków aromatyzujących w stylu wanilia czy cytryna.

  1. Dżem z pigwy W zeszłym roku dostałam trzy pigwy gruszkowe. Kiedy już były bardzo dojrzałe zrobiłam z nich dżem. Był pyszny i bardzo aromatyczny. Pigwy na dżem należy obrać ze skórki i wykroić gniazda nasienne. Dopiero wtedy zważyć i ewentualnie rozdrobnić. Ja poszłam po najmniejszej linii oporu i zrobiłam dżem z cukrem żelującym 3:1 (według przepisu na opakowaniu). To była dobra proporcja, czyli na 1 kg owoców - 350 g cukru. W tym roku zrobię dokładnie tak samo, ale jeszcze trochę muszą dojrzeć.
  2. Nalewka z pigwowca Sama jeszcze nie robiłam, ale dostałam sprawdzony przepis od znajomego, który robi taką już od paru lat. Kosztowaliśmy, jest pyszna. Dojrzałe owoce pigwowca należy dobrze umyć (nie obierać),
    wykroić gniazda nasienne,
    dość drobno posiekać (można malakserem)
    i przesypać w słoju cukrem w proporcji: 1 kg owoców - 1 kg cukru.
    Jeśli owoców jest dużo można robić to warstwami. Ja zasypałam już pierwszą partię tych najbardziej dojrzałych ("cytrynek"), resztę będę dodawać w miarę dojrzewania.
    Słój odstawić w ciepłe i jasne miejsce (najlepiej nasłonecznione, np parapet) na kilka tygodni. Gdy owoce zaczną puszczać sok dobrze jest co jakiś czas je zamieszać lub przynajmniej wstrząsnąć. Otrzymany syrop należy przecedzić przez sito. Czysty sok wymieszać ze spirytusem 90% w proporcji 1:1, a pozostałe owocki zalać wódką 40% (informacja jaką ilością i na jak długo ukaże się tutaj niebawem). Następnie zlać (odcedzić) i połączyć z resztą.
Oprócz pigwy gruszkowej i pigwowca mam jeszcze w tym roku trochę pigwy jabłkowej. Takiej dotąd jeszcze nie miałam. W ramach eksperymentu zrobię z niej trochę dżemu według powyższego przepisu i trochę nalewki, ale dam mniej cukru jak do pigwowca. W przyszłym roku pochwalę się co z tego wyszło.

A tak na marginesie. W zeszłym roku pokazywałam syrop z czerwonej porzeczki. Pisałam wtedy, że z owocków pozostałych po zlaniu syropu spróbuję zrobić nalewkę. I zrobiłam. Wyszła bardzo ciekawa.


W tym roku zrobiłam dokładnie tak samo. Jakby kogoś interesowało to zrobiłam tak: na każdy kilogram początkowy owoców (przepis na syrop  tu) wlałam pół litra wódki 40% i postawiłam na parapecie. Zlałam dopiero po roku, ale ta nastawiona z tegorocznego zbioru wygląda już całkiem dobrze, więc pewnie jakieś trzy miesiące też by wystarczyły.

Strasznie długi, tasiemcowy post mi wyszedł, więc dla wytrwałych mam jeszcze zagadkę. Wczoraj korzystając z pięknej niedzieli wybraliśmy się do sadu, żeby oszacować szkody jakie poczynił zeszłotygodniowy śnieg. Na szczęście obyło się bez większych ofiar, nawet węgierki utrzymały się jeszcze na drzewie, ale ja nie o tym miałam. Zebraliśmy trochę jabłek i gruszek i ...


No właśnie, kto wie co to jest? Dla pierwszej poprawnej odpowiedzi przewiduję nagrodę, więc kto pierwszy ten lepszy :)

19 komentarzy:

  1. kasztany jadalne????
    dzięki Tobie wiem, co dostałam do jesiennej dekoracji pigwę jabłkową

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście. To są kasztany jadalne! Widzę, że zagadka nie była zbyt trudna :)
      Jesteś pierwsza, więc proszę Cię Elu o kontakt na ab.szybalska@gmail.com
      Pozdrawiam i cieszę się, że mogłam być pomocna w pigwowym temacie :)

      Usuń
    2. haha no zgadłam, bo uwielbiam kasztany jadalne. Ach Agatko dziękuję, już pisze ci maila.

      YUPI!!!!!!!!

      Usuń
  2. Agatko chyba Cię ozłocę za ten przepis na nalewkę ,Wszędzie czytałam inaczej jak robić .ŚLicznie Ci słonko dziękuję za tyle informacji ,teraz już wiem ,że dostałam od sąsiadki owoce pigwowca.Tak jak mi mówiłaś leżą sobie obok jabłek i ślicznie się zażółcają
    Kochana odnośnie Twojej zagadki to stawiam na kaszatany jadalne .
    Buziaki na cały tydzień a nawet jeszcze więcej :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz Danusiu jak to jest: ilu Polaków, tyle zdań. Ja mam akurat taki przepis, co nie znaczy, ze te pozostałe są złe :)
      Tak, to są kasztany jadalne. Ela Cię ubiegła, ale minimalnie, nie będę przecież uruchamiać fotokomórki ;-) Prześlij mi adres na ab.szybalska@gmail.com , to jakaś nagroda pocieszenia znajdzie się i dla Ciebie.
      Pozdrawiam :)

      Usuń
    2. Haha,ale numer,gdybym nie weszła jeszcze raz poczytać o przepisie na nalewkę to by mnie ta niespodzianka ominęła .
      Agatko ja byłam pewna co do tych kasztanów a jak widziałam że z odpowiedzią Ela mnie wyprzedziła to było pewne że ona się załapie.Zresztą mnie nie chodzi o nagrody jakieś ale o wspólną zabawę .Kochana nie rób sobie kłopotu i kosztów.
      Ja już dostałam co chciałam w formie przepisu na nalewkę .
      Pozdrawiam cieplutko i buziaki zostawiam

      Usuń
    3. No i co ja z Tobą mam? Chcę Ci wysłać drobiazg (naprawdę malutki drobiazg), ale jak mi nie dasz adresu to nie dam rady :-P

      Usuń
  3. moi Rodzice mają pigwę i pigwowiec :) ja przywiozłam sobie pigwowiec, bo mi się podobają te jego czerwone kwiatki. Tata robi nalewkę z pigwy już ładnych parę lat, a zaprawiają też owoce - ale nie wiem jak - w słoiczki i dodają do herbaty zamiast cytryny :)
    a to co pokazałaś to też pomyślałam - tak jak dziewczyny - o kasztanach jadalnych, ale może to są takie duże orzechy laskowe? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, te czerwone kwiatki są naprawdę cudne, a że przy okazji można jakąś naleweczkę wygospodarować ;-D Ta zaprawiana pigwa, to pewnie w syropie, albo w cukrze, może bym i spróbowała coś takiego zrobić, tylko, że u mnie nikt herbaty z cytryną nie pija.
      To są kasztany jadalne :)

      Usuń
  4. Ile przydatnej wiedzy :) Ja się na pigwach zupełnie nie znam (do tej pory jakoś nie miałam okazji niczego z nich robić), ale ostatnio moja rodzicielka przyniosła nalewkę z samych pestek i gniazd nasiennych pigwy - też fajna sprawa :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jakoś to jeszcze niezbyt popularne u nas roślinki, pomijając czerwone kwiatki pigwowca japońskiego. O nalewce z pestek nie słyszałam, wszędzie raczej każą je wykrawać, bo zawierają kwas pruski ;-)

      Usuń
  5. Kopalnia wiedzy u Ciebie dzisiaj. Dziękuję, dziękuję, dziękuję :) A juz mi trochę wcześniej podpowiedziałaś, co było bardzo przydatne, a teraz dodatkowa dawka wskazówek ;) Pozdrawiam cieplutko

    OdpowiedzUsuń
  6. Super wiadomości o pigwowcu. To są orzechy laskowe.

    OdpowiedzUsuń
  7. Agatko, mam pigwowca. Kupiłam go dla ozdobnych kwiatków, a w tym roku doczekałam się żółciutkich owoców w ilości 2 sztuki :) Już są żółte, ale jeszcze twardo siedzą na gałązkach. Ponieważ z tej oszałamiającej ilości i tak naleweczki nie zrobię, to pewnie zostawię je na zimę na krzaczku.
    Do tej pory, byłam przekonana, że u nas kasztany jadalne nie owocują, bo przemarzają. Ale może ubiegłoroczna łagodna zima dała Twoim kasztanom pole do popisu :)
    pozdrawiam Cie serdecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W przyszłym roku i każdym następnym będzie ich coraz więcej (owocków oczywiście). Z dziesięciu już opłaca się nastawić naleweczkę ;-)
      Kasztany jadalne jak najbardziej w Polsce owocują, są już nawet plantacje. U mnie rosną od kilkunastu lat, jeszcze nigdy nie przemarzły i od jakiegoś czasu co roku zbieramy owocki, oczywiście nie ma ich wiele i rozmiar też nie taki jak tych co pieką w Paryżu na ulicach, ale zawsze to coś. W tym roku powinny jeszcze trochę powisieć, ale śnieg je postrącał trochę za wcześnie.
      Pozdrawiam serdecznie :)

      Usuń
  8. Kasztany jadalne jadłam ,ale średnio mi smakowały :)
    Natomiast pigwę zbieram i dodaję do herbaty zamiast cytryny (oczywiście pokrojoną nie całą )!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja nawet lubię kasztany (ale muszą być zdrowe i dobrze upieczone) :)
      O takim zastosowaniu pigwy też słyszałam, ale u mnie nie byłoby popytu, więc takiej nie będę robić :)

      Usuń

Copyright © Z kociołka czarownicy , Blogger