niedziela, maja 04, 2014

Chwościk. A może chwaścik?

Od kiedy pierwszy raz zobaczyłam na Biseroku ten model od razu wiedziałam, że muszę go kiedyś zrobić. Oczywiście decyzja musiała odpowiednio skruszeć. Jednak ostatnio znowu kilkakrotnie wrzucali go na G+, a i coraz więcej z was się zdecydowało go zrobić, więc stwierdziłam, że już czas.


Wzór jest bardzo efektowny, ale czasochłonny i ogromnie koralikożerny. Chwościk nie jest duży, raptem 7 cm długości + końcówka i krawatka, a i tak poszło na niego mnóstwo koralików - 28 g! No właśnie, koraliki. Myślę, że powinnam im trochę miejsca poświęcić, bo to nie są takie sobie zwykłe koraliki. Mają dla mnie wartość sentymentalną. Po pierwsze dużo wskazuje na to, że są one starsze ode mnie. Były kiedyś naszyjnikiem. Takim zwykłym - kilkadziesiąt pojedynczych sznurów zebranych w pęczek i wklejonych w ozdobne końcówki. Nosiła go moja babcia od kiedy jestem w stanie sobie przypomnieć. Nie mam też pojęcia skąd go miała jedno jest pewne: cylindryczne, szklane koraliki w kolorze butelkowej zieleni (w najbardziej dosłownym znaczeniu tego słowa!) są całkowicie ręcznie robione - ręcznie formowana rurka i potem ręcznie cięta, co wyraźnie daje o sobie znać w regularności, a raczej nieregularności poszczególnych sztuk. Jednak być może właśnie dzięki temu tak przepięknie się skrzą.
Niestety w pewnym momencie nitka nośna zaczęła się rozsypywać (ze starości) i naszyjnik wylądował w woreczku z zamiarem naprawienia go kiedyś. Babci się to nigdy nie udało. Ja zabrałam się za niego dopiero kilka lat temu, kiedy byłam w fazie początkowej nauki sznurów szydełkowo-koralikowych. Zrobiłam wtedy taki komplecik, który wprawdzie figuruje w mojej galerii na Picasie, ale tu go jeszcze nie pokazywałam.


Naszyjnik, bransoletka i kolczyki zrobione prostym sznurem na 6 (chyba) koralików w rzędzie. Koraliki jak już wspomniałam bardzo nierówne, ale ten kolor! W sznurach wygląda to całkiem, całkiem. Próbowałam też oplatać nimi kulki, ale po jednej miałam już dość - wylądowała ona przy bransoletce. Próbowałam też haftu koralikowego, ale skończyło się na tym pierścionku:


i tej niezbyt udanej zawieszce.


Zostało mi jeszcze trochę koralików (wydawało mi się nawet, że całkiem sporo) i to z nich właśnie zrobiłam mojego chwosta. Choć moja córka twierdzi, że to wcale nie chwościk, tylko chwaścik, bo taki zielony...


Chwosta/chwasta wkleiłam w metalową końcówkę i dorobiłam prostą peyotową krawatkę. Powstała zawieszka,


która wzbogaci naszyjnik na większe okazje.


Zostało mi dokładnie tyle koralików:


Na zdjęciu dokładnie widać jakie są nierówne. Ale w sznurach koralikowych i frędzelkach prezentują się naprawdę dobrze.
Najciekawszy jest jednak efekt kolorystyczny. Niestety tego, a przede wszystkim pięknego skrzenia się koralików nie jest w stanie oddać żadne zdjęcie. Próbowałam w słońcu, ale to też nie jest to.


Do wykonania kompletu wykorzystałam ok 80 g archiwalnych szklanych koralików, i posrebrzane wykończenia, w tym magnetyczne zapięcie do naszyjnika. Wzór na chwosta pochodzi stąd. Na pewno nie będzie to mój ostatni, ale planowane kolczyki muszę jeszcze poważnie rozważyć (może z piętnastek?).

A jak już wyszłam do ogródka, to jeszcze porcja kwiatków:
Czarny tulipan, choć w słońcu wydaje się raczej bordowy...



Wczoraj mimo przejmującego chłodu rozwinęła swoje kwiatuszki moja azalia pontyjska. Niestety pachnąć zacznie dopiero w słoneczku:



A to barwinek w porannej rosie:


Trzmiele pracują ostatnio bez wytchnienia i na borówce amerykańskiej pojawiły się już pierwsze zawiązki owoców:


13 komentarzy:

  1. Cudny! Taki delikatny!
    Piękny komplet biżuterii masz, nie wspominając już o jego wartości sentymentalnej. Dla mnie takie rzeczy też mają znaczenie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki! A co do wartości sentymentalnej, to Babci zawdzięczam większość swoich umiejętności robótkowych, jak i zamiłowanie do nich, więc... ;-)

      Usuń
  2. Bardzo efektowny ten naszyjnik i piękny kolor - super sposób na wykorzystanie takiej nieregularnej "sieczki". Czytając Twój post uświadomiłam sobie, że moja mama miała kiedyś podobny naszyjnik w innym kolorze. Trzeba by jej zrobić remanent w biżuterii - może jeszcze jest. Chwościk wpisuję na listę 'zrobić koniecznie'.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję i polecam! Jest trochę dłubaniny, ale efekt zdecydowanie jest tego wart :)

      Usuń
  3. Przypomniałaś mi, że i ja mam takie "archiwalne"koraliki, z tym że w kolorze niebieskim i w postaci naszyjnika od cioci.
    Chwost jest genialny, wart każdej poświęconej minuty!
    A ogródka zazdroszczę niezmiennie ;-). Mój balkon czeka na koniec remontu i wówczas będę mieć swój maleńki ogródeczek :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki! Nie ma to, jak recycling :)
      A ogródka doczekasz się i ty, maleńki wcale nie znaczy gorszy - przynajmniej mniej roboty jak przy dużym ;-)

      Usuń
  4. Też ostatnio zwróciłam uwagę na chwościki z zamiarem stworzenia jakiejś "miotły" ;)
    Twój jest imponujący :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki! Ale on jest malutki, imponujące to są koraliki, z których jest zrobiony :)

      Usuń
  5. To jest prawdziwe dzieło sztuki, szczególnie wziąwszy pod uwagę jakość koralików. Chwost mnie zauroczył! Gratuluję pięknie wykonanej pracy. Masz talent. Pozdrawiam Cię. Ania

    OdpowiedzUsuń
  6. Przepiękny, gęsty, cudowny... Jak można takie cudo stworzyć?
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na samym początku posta jest link do albumu na Biseroku, gdzie na fotografiach jest to dość dobrze pokazane. Zresztą jak poszperasz w ich albumach na G+ znajdziesz jeszcze kilka podobnych instrukcji. Ogólnie metodę opisałam Ci w odpowiedzi na komentarz pod postem "No to balujemy".
      Pozdrawiam:)

      Usuń
    2. Faktycznie, przeglądałam ten album ale jakoś nie dotarło do mnie że to na bazie sznura szydełkowo-koralikowego jest chwost zrobiony, ale ze mnie gapa :)
      Wielkie dzięki :)

      Usuń

Copyright © Z kociołka czarownicy , Blogger