Oj, zakoralikowało mnie ostatnio na potęgę. Tymczasem ze swojego pudełka smętnie, jak wyrzut sumienia spoglądają na mnie druciki. Jak to mówi moja córka: "nikt ich nie kocha, nikt ich nie potrzebuje...". Musiałam również im dać szansę. Tak właściwie, to te kolczyki miałam w głowie już od dawna, tylko jakoś się za nie zabrać nie mogłam. Powstały niejako w uzupełnieniu do tego pierścionka. O komplecie nie do końca można tu mówić, bo kamień inny: w pierścionku jest marmur, a w kolczykach biały koral; kolor niby podobny, ale faktura już całkiem różna. Kolczyki są dość proste: spore (16 mm) kulki białego marmuru ubrałam w coś w rodzaju szaliczków z miedzi, zoksydowałam i wypolerowałam. Oto one:
Okazało się, że nie mam już żadnych zamkniętych miedzianych bigli, wykręciłam je więc z miedzianego drutu. Niestety czysta miedź jest trochę za miękka (mało sprężysta) na tego typu elementy, więc pewnie będę je musiała kiedyś wymienić, ale na razie są takie:
W tym miejscu nasuwa mi się pierwsza (bo będzie jeszcze druga) refleksja. Muszę w końcu wykombinować jakiś wieszaczek do eksponowania kolczyków, bo ta szklanka do piwa już mi się trochę znudziła, poza tym, że nie zawsze się sprawdza (nie da się na niej powiesić sztyftów, a i większe kulki też nie chcą współpracować).
Kolczyki nie są jakieś bardzo ciężkie, ale czuje się, że coś wisi w uszach...
I jeszcze jedno zdjęcie razem z pierścionkiem:
I tu jest miejsce na drugą wspomnianą refleksję. Na zdjęciu widać doskonale różnice pomiędzy pierścionkiem a kolczykami, a na żywo jest to jeszcze wyraźniejsze. Jedna to faktura użytych kamieni. Druga to odcień samej miedzi. Z czego to wynika? Już wyjaśniam. Użyte druty pochodzą z tych samych szpulek, a więc powinny być identyczne. Również w ten sam sposób zostały przeze mnie potraktowane (oksyda, polerowanie). Jedyna różnica jest taka, że pierścionek był już trochę noszony, a kolczyki to zupełne nówki: skończone wczoraj wieczorem, przed zrobieniem zdjęć nie były nawet w uszach. Oksyda, której używam również do miedzi to "kąpiel do czernienia srebra na zimno" (przepisane z opakowania). Do dzisiaj wydawało mi się, że to dobry wybór, ale teraz widzę, że naturalna patyna na miedzi ma trochę inny odcień. Kolor pierścionka jest cieplejszy i podoba mi się zdecydowanie bardziej, choć na świeżo pewnie był taki sam jak teraz kolczyki. Oksyda na zimno jest bardzo wygodna w użyciu, ale chyba będę musiała się rozejrzeć za czymś innym. A może macie jakieś doświadczenia w tym temacie i coś mi podpowiecie? Byłabym wdzięczna :)
Do wykonania kolczyków użyłam drutów z czystej miedzi jubilerskiej o średnicach: 1,0 mm (bazy), 0,8 mm (bigle) i 0,25 mm (oplot) oraz kul korala białego o średnicy 16 mm.
Ujmujące kolczyki. Perfekcyjnie wykonane :)
OdpowiedzUsuńDziękuję! Ale do perfekcji to mi jeszcze trochę brakuje :)
UsuńJesteś perfekcjonistką :) a pierścionek niesamowity :) pozdrawiam
OdpowiedzUsuńDziękuję! Staram się solidnie wykonywać robotę ;-) Ale podziwiam też twoje dzieła i są piękne, szczególnie spodobał mi się mariaż wire-wrappingu z koralikami :)
UsuńRównież pozdrawiam