piątek, grudnia 29, 2017

Święta i ... po Świętach

Jak tam u Was po Świętach? Wypoczęci? Objedzeni?
Bo ja muszę się Wam przyznać, że po raz pierwszy od nie pamiętam kiedy naprawdę wypoczęłam. A wszystko dlatego, że na kilka dni przed Świętami rozłożył mnie na łopatki jakiś wirus. Dzięki temu całe przygotowania musiałam zredukować do niezbędnego minimum, właściwie to większość zrobiły dzieci. Wigilię przetrwałam na automatycznym pilocie, a w pierwszy dzień Świąt praktycznie nie wstałam z łóżka. Przez dobre cztery dni nawet nie otwarłam laptopa. Dlatego wybaczcie, jeśli nie było mnie w tym czasie u Was, a właściwie to trochę byłam, ale całkowicie pasywnie. Teraz powolutku wracam do żywych.

Dziś chciałam Wam pokazać prezenty, które zrobiłam pod choinkę dla moich córek.


Dziewczyny od dziecka lubiły siedzieć z nosami w książce, więc postanowiłam podarować im eleganckie zakładki. Jak dotąd opierałam się tej formie biżuteryjnej, ale ostatnio jakby znowu stały się modne i dałam się skusić.
Zdjęcia są jakie są i lepsze już nie będą. Zrobione telefonem, po nocy, można rzec: na wigilijnym stole 😜.
Zakładki są prawie takie same. Różnią się kolorem i zawieszką. Przy niebieskiej są delfinki:


... przy zielonej pajączek:


... a przy fioletowej ptaszek:



Oczywiście nie byłabym sobą, gdybym nie wykorzystała w nich jakiegoś elementu chainmaille, a nawet dwóch. 
Jest więc dość pokaźny Mobiusek, z którego zwieszają się dwa dyndadełka.
Jedno z nich to łańcuszek z kilku kamyczków zakończony zawieszką. Są tam kwarce i noc kairu otulona hematytami. Drugie dyndadełko to duży chwost zawieszony na elemencie chainmaille, któremu więcej uwagi poświęcę wkrótce, a teraz tylko troszeczkę. Splot ten znalazłam kiedyś i  bardzo mi się spodobał. Występuje on pod nazwą WhirlyBird, czyli helikopter. No, coś w tym jest. To nic innego, jak kawałek Euro 4 in 1 zamknięty w kółko i po bokach nawleczony na dodatkowe ogniwka. Po obu jego stronach umieściłam jeszcze po kulce fasetowanego agatu. Zrobiłam już sporo rzeczy z tym wzorem, ale jakoś jeszcze nie udało mi się niczego tu pokazać. Obiecuję, że zaraz po nowym roku poświęcę mu obszerniejszy wpis.
A dziś chciałabym jeszcze pochwalić się książką, którą znalazłam pod choinką.
Chyba nadeszła już pora zakupić czółenka?


Na koniec chciałam Wam życzyć wszystkiego najlepszego w Nowym Roku, spełnienia marzeń, a przede wszystkim więcej czasu dla siebie i swoich pasji.


A ja wracam do liczenia przydasiów. Do zobaczenia "za rok".



8 komentarzy:

  1. Śliczne zakładeczki , a książka super, nowe wyzwania przed Tobą :) Wszystkiego co najlepsze w Nowym Roku :) Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Czyżby Nowy Rok z nową techniką? :) W takim razie życzę powodzenia, no i oczywiście, żeby był zdrowy i obfitował w same sukcesy.
    A zakładki wyszły bardzo fajnie, poza tym zawsze się przydają (ja cały czas cierpię na niedobór) :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki Aniu :) Frywolitka to coś, do czego wzdycham od dawna. Boję się tylko, żeby za bardzo mnie nie wciągnęło, bo niby jak znaleźć na wszystko czas? Ale teraz już przynajmniej spróbować muszę ;)

      Usuń
  3. Prywatnie polecam igłę zamiast czółenka, przynajmniej mnie było dużo łatwiej się nauczyć. Ale to już kwestia gustu i prywatnych preferencji ;) Zakładki są prześliczne, ja bardzo lubię robić zakładki z beaded ballsami, to świetny sposób na wykorzystanie resztek koralików i na szybki prezent :)
    Ściskam ciepło :) Szczęśliwego Nowego Roku!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Igła mnie korci bardzo, ale chyba najpierw muszę sama spróbować obu sposobów, żeby sobie wyrobić własne zdanie. Czółenko jest chyba jednak popularniejsze...
      Do zakładek przekonuję się powoli.
      Dziękuję bardzo i wzajemnie życzę wszystkiego najlepszego w Nowym Roku :)

      Usuń
  4. Przepiękne zakładki,dużo dobrego w Nowym Roku :)

    OdpowiedzUsuń

Copyright © Z kociołka czarownicy , Blogger