wtorek, czerwca 06, 2017

Co Ci się śniło dziś w nocy?

Pewnie nie pamiętasz. Zazwyczaj nie pamiętamy co nam się śniło, a chcielibyśmy. Dlatego kiedyś dobrzy ludzie wymyślili łapacz snów, który nie dość, że miał pomóc w zapamiętaniu snów, to jeszcze nie przepuszczał żadnych koszmarów, tylko te dobre sny.

Kliknięcie w powyższe zdjęcie przeniesie Was wprost do mojej kartki w kalendarzu.

Miałam duży kłopot z ostatnią inspiracją kalendarzową. Bo niby skojarzeń z USA było sporo, ale wszystkie jakieś takie jakby nie moje. Wiadomo: Statua Wolności, Mount Rushmore, Golden Gate, Empire State Building, Hollywood. Wszystkie one wydawały mi się zbyt oklepane i jakieś takie mało osobiste. W ogóle okazało się, że nie mam zbyt wielu pozytywnie inspirujących skojarzeń z współczesnymi USA. W którą stronę bym nie skierowała swoich myśli, to zawsze lądowałam na Dzikim Zachodzie. A to przecież czasy sprzed powstania Stanów Zjednoczonych. Na szczęście udało mi się znaleźć most pomiędzy tamtymi czasami, a współczesnością.


Łapacz snów to tradycyjny amulet niektórych plemion Indian z Ameryki Północnej, współcześnie często wykorzystywany głównie w USA jako amulet odpędzający złe sny i wieszany w pokojach dziecięcych. Ja zrobiłam z niego naszyjnik.


Mój łapacz zawiera też element bardziej współczesny - to pacyfka, którą umieściłam w centrum. Ruch hippisowski, który symbol ten rozpowszechnił, powstał w USA w latach 60 ubiegłego stulecia, jednak do Polski dotarł on  z pewnym opóźnieniem i w mocno okrojonej formie. Przypadło to na czasy, w których dorastałam i niewątpliwie wywarło pewien wpływ na moje pokolenie, głównie w kwestii mody.
Już jako nastolatka robiłam sobie sama biżuterię i było to właśnie coś w rodzaju skrzyżowania motywów indiańskich z hippisowskimi. Królowała makrama, rzemyki, lniane sznurki i drewniane koraliki. Dokładnie taki jest ten łapacz snów.
Nadal lubię tego typu ozdoby, choć może niektórzy powiedzą, że w moim wieku to już nie wypada, to ja i tak zamierzam go nosić. Ale póki co podprowadziła mi go córka, dzięki czemu mogę pokazać jak wygląda na żywym ludziu (zgody na publikację twarzy niestety nie dostałam).


Dziś wyjątkowo nie mam fotorelacji z procesu produkcji, ale nie bardzo mam co pokazać, bo po pierwsze robiłam na ostatnią chwilę i bardzo się spieszyłam, a poza tym nie ma tu co pokazywać. Praca jest prosta jak konstrukcja cepa. Najpierw uformowałam obręcz z mosiężnego drutu, potem oplotłam ją makramowymi węzłami, w środku zrobiłam klasyczną "łapaczową" pajęczynkę, a na zewnątrz przyczepiłam piórka. Nośnik to makramowy splot spiralny. Całość zrobiłam z naturalnego lnianego sznurka, w który gdzieniegdzie wplotłam kolorowe drewniane koraliki. Piórka są bażancie. I tyle.


Łapacz jest spory. Średnica kółka to 8 cm, a długość razem z piórkami to 18 cm. Nośnik nie posiada zapięcia tylko shambalową regulację, więc jego długość można sobie dostosować do aktualnych potrzeb.

Zachęcam Was do obejrzenia całego konkursowego albumu. Jak zwykle jest co podziwiać. A  jeśli macie ochotę wesprzeć mnie swoim głosem to możecie zrobić to tutaj.

18 komentarzy:

  1. Rzeczywiście, często nie pamiętam swoich snów. U mnie łapacz nie zadziałał.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cóż, muszę mój przetestować na tę okoliczność ;)
      Również pozdrawiam :)

      Usuń
  2. Jest Twój, w Twoim stylu, z Twoim seruchem wplecionym w sznureczki. Taki inny i cudny. A pacyfka musi być

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki Elu. Faktycznie taki mi się osobisty zrobił, trochę niechcący ;)

      Usuń
  3. U mnie jakoś tak, że nawet bez łapacza sporo snów pamiętam.
    Podoba mi się to połączenie naturalnych elementów, dzięki temu wygląda jak najprawdziwszy podarunek od wodza :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szczęściara z Ciebie, mnie się rzadko zdarza coś pamiętać :(
      Mam słabość do łączenia lnianego sznurka z drewnianymi koralikami, chyba z sentymentu... :)

      Usuń
  4. Ja też mam lapacza snów ale w sypialni wisi. Zastanawiając się od kad go powiesiłam mam tylko dobre sny. Mnie pomaga. Pozdrawiam serdecznie Zosia

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetny wisior :) Bardzo mi się podoba użycie naturalnych materiałów, bo właśnie taki powinien być prawdziwy łapacz. No i na "żywym ludziu" super się prezentuje :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki :) Taki łapacz z "plastiku" to chyba by nie działał ;)

      Usuń
  6. Łapacz jest cudny, a "na ludziu" zyskuje jeszcze więcej i okazuje swoją urodę w pełni :) Pacyfka to był świetny pomysł :) Trzymam kciuki!

    OdpowiedzUsuń
  7. Bardzo lubię łapacze snów,mam w domu trzy,według plemiennych mądrości ,łapacze mają głownie wyłapywać te złe sny,czyniąc tym samym przyjemne spanko :)
    Fantastyczny łapacz i myślę, że każdy może go nosić,niezależnie od wieku :)
    Pozdrawiam cieplutko :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo :)
      Jeszcze nie miałam okazji, ale na pewno będę go czasem zakładać ;)
      Pozdrawiam :)

      Usuń

Copyright © Z kociołka czarownicy , Blogger